Rozdział 13
- Nie najgorzej, dzieciaku. Po egzaminie jeszcze potrenujemy.
- Phy, nawet cię nie dotknąłem...
- A czego się spodziewałeś, smarkaczu? Że trzynastolatek trafi demona? Daleko ci jeszcze do tego.
- Dobra, dobra, rozumiem. Spadam. Dzięki za trening.
Naruto otworzył oczy i dostrzegł rozmawiających wokół niego przyjaciół. Poruszył się lekko i skrzywił, czując ból w zastanych mięśniach.
- Naruto-kun?
- Ohayo, Hinata-chan.
- Obudziłeś się w końcu, młotku. - mruknął Uchiha.
- Taa, musiałem się trochę zdrzemnąć. - uśmiechnął się lekko.
- Ale, że cztery dni. - prychnęła Sakura.
- Och, aż tyle? - udał głupiego, po czym parsknął krótko śmiechem. - Nie patrz tak na mnie, Sakura-chan. Ignorowałem po prostu Inuzuke, jak mi poszło?
- Po mistrzowsku. Nic ciekawego cię nie ominęło. Wszyscy tylko zabijają się spojrzeniami.
- O, serio? - zainteresował się.
- Taa, atmosfera jest trochę napięta.
- Taa, atmosfera jest trochę napięta.
Rozejrzał się po ludziach wokół. Drużyn nie było jakoś szczególnie dużo, zaledwie siedem, czyli dwadzieścia jeden osób. Co blondyna zdziwiło to, to, że wśród nich aż pięć drużyn było z Konohy, choć jednych nie kojarzył. W sumie to był pewny, że nigdy ich nie widział. Jeden niebieskowłosy okularnik i dwoje mężczyzn z czarnymi maskami na twarzach. Jednak najbardziej zaskakujący był fakt, że wszyscy na sali się na niego gapili.
- Ej, czemu wszyscy się na mnie patrzą?
- Bo przez cztery dni, odkąd tu przyszedłeś, nie ruszyłeś się ani o milimetr? - zasugerował Sasuke.
- Hmm, coś w tym jest.
Podniósł się z ziemi, ignorując wszystkich i przeciągnął się mocno by rozruszać mięśnie, aż mu coś strzeliło.
- Ite...Sasuke-kun, ja już się rozsypuję.
- To rozsypuj się szybciej, bo mnie irytujesz, młotku.
- Jesteś podły. - udał rozpacz. - Za chwilę będą zaczynać.- Skąd wiesz? - zapytał Kiba.
Pozostali jedynie kiwnęli głową na znak, że rozumieją. Tak jak Uzumaki powiedział po chwili do sali weszła ich egzaminatorka razem z kilkoma innymi Jouninami i samym Hokage. Tym razem nie było w pobliżu żadnego członka ANBU.
- Witajcie. - przemówił Hokage, a wszyscy Gennini podnieśli się z miejsc. - Ustawcie się proszę drużynami, w rzędach, twarzami do mnie.
Gennini natychmiast wykonali polecenie i z uwagą przyglądali się przywódcy wioski liścia, który wyglądał bardziej na rozsypującego się powoli starca, niż najpotężniejszego ninje wioski.
- Gratuluję wam przejścia drugiego etapu Egzaminu. Obawiam się niestety, że jest was zbyt dużo i musimy przeprowadzić jeszcze eliminacje.
- Co? Ale jak to?
- W czasie finału może odbyć się maksymalnie pięć pojedynków. Takie są zasady.
Hokage cofnął się o kilka kroków i dał znak jednemu Jouninowi, że może zaczynać.
- Dobra, słuchajcie. Walki będą przebiegać na prostych zasadach. Rzeźba z tablicą za mną będzie losować walczących. Walczycie jeden na jeden. Walka kończy się gdy jeden z walczących zginie, lub się podda. Walkę mogę przerwać również ja. Czy ktoś nie czuje się na siłach i chce się wycofać? - zapytał.
- Ja. - rękę podniósł jeden z Genninów Konohy. Niebieskowłosy chłopak.
Naruto zmrużył lekko oczy, przyglądając mu się uważnie. Nie wyglądał na rannego, ani zmęczonego. Dlaczego więc się wycofuje?
- Dobrze, Kabuto Yakushi możesz opuścić salę.
- Hai!
Gdy chłopak tylko wyszedł egzaminator kontynuował.
- Są jakieś pytania?
- Jak rozumiem, od teraz działamy indywidualnie. - odezwała się dziewczyna z wioski piasku.
- Tak. Dobrze, skoro nie ma więcej pytań to zaczynajmy. Osoby wyznaczone zostają na polu walki, a reszta udaje się na balkony.
- Hai!
Złożył pojedynczą pieczęć a tablica zaczęła losować dwoje uczestników.
- Sasuke Uchiha i Yoroi Akado. - zawołał Jounin.
Obydwoje pozostali na polu walki a reszta zgodnie z poleceniem prowadzącego udali się na balkony.
- Możecie zaczynać! - sędzia odskoczył na bezpieczną odległość, a walka się zaczęła.
Yoroi zaczął jako pierwszy. Silnym uderzeniem chciał powalić Sasuke, ale ten bez większych trudności uniknął ataku i odskoczył na bezpieczną odległość. Jego przeciwnik miał zaszczyt zobaczyć czerwony blask, gdy chłopak podniósł spojrzenie.
- Czyż to ta straszna broń klanu Uchiha? Sharingan? Ale z tego co widzę to dopiero pierwszy poziom. Słabiutko.
- Wystarczająco by cię pokonać.
- Wyszczekany, kundel. To pokaż na co cię stać.
Uchiha uśmiechnął się lekko i ruszył powoli w stronę przeciwnika. W jednej chwili przyśpieszył, znikając zamaskowanemu mężczyźnie z pola widzenia. Pojawił się w powietrzu koło niego i kopnął go mocno w bok głowy. Akado padł ogłuszony na ziemie. Pozbierał się jednak dosyć szybko i nim Sasuke zdążył zakończyć walkę, ten już stał i bez większych problemów blokował wszystkie ataki. Przebił się przez gardę Uchihy i złapał go za ramię. Czarnowłosy krzyknął krótko i upadł na kolana, ciężko dysząc.
- I co teraz, piesku? - zakpił.
Sasuke zacisnął zęby i cisnął w mężczyznę kunajem. Ten musiał odskoczyć, puszczając chłopaka.
- Piekielna technika. - Sasuke uśmiechnął się lekko, ocierając pot z czoła, czując jak spora ilość chakry opuściła jego ciało.
Wyjął kolejny kunaj i zaatakował. Wymieniał z przeciwnikiem wiele ciosów, nie pozwalając mu się za żadne skarby dotknąć. Obydwoje wyglądali na zmęczonych, gdy nagle Sasuke odepchnął od siebie rękę przeciwnika i kopnął go z całych sił w mostek, z całą pewnością go łamiąc. Yoroi upadł na ziemię, krzycząc z bólu. Sasuke ukucnął przy nim i przyłożył mu kunaj do gardła.
- Walkę wygrywa Uchiha Sasuke. - zawyrokował prowadzący.
Sasuke od razu skierował się na trybuny, gdzie czekała na niego drużyna z Senseiem, a jego przeciwnikiem zajęli się medycy.
Kolejne walki nie wniosły nic ciekawego. Zmierzyły się wielkie rywalki Ino i Sakura. Co prawda Ino zaskoczyła wszystkich swoją pomysłowością, blokując ruchy Sakury za pomocą ściętych włosów, zaś Sakura zaskoczyła siłą swego umysłu wyrzucając Yamanakę z niego, mimo to walka była przeciętna, tak jak obie kunoichi, przynajmniej w mniemaniu Naruto.
Po dziewczynach walczył chłopak z wioski dźwięku, Zaku Abumi z Kankuro z Suny, a następnie dziewczyna z wioski dźwięku, Kim Tsuchi z Shikamaru. Trzeba przyznać strategowi Konohy, że mimo swego lenistwa w niezłym stylu pokonał przeciwniczkę.
- Hinata Hyuga i Neji Hyuga. - odczytał kolejnych walczących, prowadzący.
Obydwoje po chwili zeszli na pole walki. Neji był spokojny i uśmiechał się lekko. Hinata zaś wyglądała na przerażoną. Ręce jej drżały i oddychała ciężko.
- Zaczynajcie.
- Hinata-sama, wycofaj się. Oboje wiemy, że nigdy nie chciałaś być ninja. Byłaś zbyt delikatna, zbyt wrażliwa...
- Mylisz się bracie, ja chciałam... ja zmieniłam się.
- Nie można się zmienić. Tchórz zawsze pozostanie tchórzem, taka jest kolej rzeczy.
Naruto zacisnął zęby, słuchając słów chłopaka.
- Kakashi- sensei, kto to jest?
- On? Neji Hyuga, kuzyn Hinaty i nowe objawienie klanu. Uważany jest za młodego geniusza.
- Dlaczego Hinata-chan się go boi?
- To skomplikowane. - usłyszał odpowiedź mentorki dziewczyny.
- Co masz na myśli, Kurenai-sensei?
- Klan Hyuga jest bardzo surowy. Na każdym się to odbija inaczej. Neji jest...
- Kim?
- Ptaszkiem w klatce.
- Co to znaczy?
- ... - kobieta już jednak nie odpowiedziała.
Naruto spojrzał na skuloną lekko Hinatę z przerażeniem w oczach. Nie potrafił na to patrzeć. Ta zwykle miła dziewczyna, stała sparaliżowana, patrząc z przerażeniem na swego krewnego. Blondyn nie słuchał już nawet co mówi ten dupek. Widział jedynie te przerażone, lawendowe spojrzenie.
Nie chciał tego widzieć, lecz nie potrafił odwrócić spojrzenia. Zacisnął zęby gdy coś mocno ścisnęło mu się w żołądku.
- Naruto, w porządku? - wyrwała go z tego odrętwienia Sakura, kładąc mu dłoń na barku.
- Nie. - warknął pod nosem, a dziewczyna mimowolnie się odsunęła.
- Nie rób nic głupiego. - wtrącił Kakashi. - Nie wolno ci przerwać walki.
- To nie jest walka. On się nad nią pastwi psychicznie.
- Ninja powinien być wstanie sobie z takim atakiem również poradzić.
Zacisnął pięści i przymknął lekko oczy.
- Hinata - chan, sobie poradzi. - odezwała się Kurenai. - Wszyscy w to wątpią, ale ona jest bardzo silna. Tylko potrzebuje lekkiego popchnięcia. - uśmiechnęła się lekko.
- Ale teraz musi sama sobie radzić. - stwierdziła Sakura.
- To pra...
- Nie musi. - Naruto położył dłonie na barierkach i nabrał głębiej powietrza do płuc. - Hinata! Nie słuchaj tego pajaca i skop mu tyłek! Nikt nie ma prawa cię oceniać! Sama wiesz najlepiej ile ćwiczysz. Pokaż mu!
Zacisnął zęby, słysząc prychnięcie chłopaka. Skupił się na Hinacie i zabrakło mu powietrza w płucach, widząc jej spojrzenie skupione na nim. Z każdą chwilą widział jak się uspokajało i stawało się coraz pewniejsze. W jej oczach zapłonął słaby ogień.
- Właśnie. - uśmiechnął się do niej ciepło.
Dziewczyna złożyła kilka pieczęci i jej oczy się zmieniły. Spojrzenie stało się ostrzejsze, na skroniach i policzkach pojawiły się uwypuklone żyłki chakry. Jej kuzyn poszedł w jej ślady, jednak nie musiał użyć do tego żadnej pieczęci. Naruto od razu dostrzegł dużą przewagę chłopaka. Chakra Hinaty była intensywniejsza, jednak jej strach bardzo ją tłumił. Chakra jej kuzyna była silniejsza i lepiej kontrolowana. W klanie Hyuga, to na pewno ma bardzo duże znaczenie. Zacisnął mocniej palce na barierce, patrząc na atakującą chłopaka Hinate.
- Dasz radę. - szepnął cicho, czując silny niepokój.
- Naruto... - usłyszał cichy głos Kurenai,
- Tak? - zapytał, nie odwracając wzroku z pola walki. Hinata dobrze sobie radziła. Unikała większość ataków. Oberwała zaledwie kilka razy. Problemem był fakt, że ona nie potrafiła dosięgnąć kuzyna.
- Dlaczego tak to przeżywasz? Z tego co wiem nie znasz Hinaty zbyt dobrze.
- ... nie jemu oceniać kto jest ile wart i kto ile może osiągnąć. Hinata...
- Tak?
- Nie ważne.
Spojrzał na walczących, gdy obydwoje się zatrzymali. Hinata trafiła chłopaka w bark, ten jednak nawet się nie skrzywił. Złapał ją za rękę i podciągnął jej rękaw bluzy. Naruto ze zgrozą dostrzegł pełno sinych punkcików na jej przedramieniu. Sam nawet nie zauważył kiedy Neji ją trafił tyle razy. Zacisnął zęby wiedząc, że Hinata nie wygra. Był pewny, że dziewczyna się podda. Ku jego zaskoczeniu jednak. Młoda dziedziczka klanu wyrwała rękę i trafiła kuzyna w klatkę piersiową. Chłopak odsunął się o krok do tyłu a Hinata natychmiast zaatakowała. Udało jej się trafić chłopaka już tylko jeden raz, później Neji odzyskał rezon i blokował wszystkie ataki, aż znalazł okazję by uderzyć. Zmęczona dziewczyna opuściła lekko gardę i Neji natychmiast to wykorzystał. Trafił ją w klatkę piersiową i odrzucił o kilka metrów.
Naruto zachłysnął się lekko powietrzem, widząc leżącą, nieruchomą sylwetkę.
- To koniec. Ona już nie wsta... - zaczął Neji.
Ku zdziwieniu wszystkich Hinata powoli zaczęła się podnosić z ziemi. Odwróciła się do kuzyna i ukazała krew płynącą z kącików ust. Otarła ją i znów zaatakowała. Wymieniali serie ciosów. Hinata zawzięcie blokowała wszelkie ataki.
- Już. - szepnęła Kurenai. - Wystarczy, Hinata.
- O czym ty mówisz, Sensei? - spytała Sakura. - Przecież przycisnęła go.
- Przestań bredzić. - warknął Naruto, spuszczając głowę.
- Co?
- Jeśli zaraz nie przestanie, to może nie przeżyć. - stwierdził Kakashi, obserwując swego wzburzonego ucznia. Był pełen podziwu dla jego zdolności odczytywania walki.
- Ale...
Neji odepchnął znów ręce dziewczyny i uderzył ją w pierś, powalając. Hinata zwinęła się w kłębek, trzymając się za klatkę piersiową.
- Walkę wygrywa Neji Hyuga.
- Hinata... - szepnął Naruto z niedowierzaniem patrząc, na podnoszącą się dziewczynę.
- Neji... - wyszeptała z trudem, za odchodzącym bratem.
Chłopak odwrócił i spojrzał zaskoczony na dziewczynę.
- Wystarczy, przegrałaś.
Kiwnęła przecząco głową.
- Oboje przegraliśmy. Ja walkę, ale ty... - zakrztusiła się. -... ty nie udowodniłeś, że masz rację. Walczyłam, starałam się, mimo, że wiedziałam, że przegram. Nikt nie zna swojej przyszłości. Nie możesz stwierdzić....
- Zamknij się. - warknął. - Próbujesz sobie wmówić, że jest inaczej, ale cierpisz bo ojciec cię nigdy nie zaakceptuje, bo jesteś za słaba dla klanu Hyuuga.
- Mylisz się, Neji, bo widzę, że ty cierpisz bardziej niż ja... Ty jesteś tym, który się myli i cierpi wewnątrz swojej głowy z powodu głównej gałęzi rodziny.
- Zamknij się!
- Z powodu głównej gałęzi zginął twój ojciec. To nie powinno się wydarzyć, ale nie możesz znienawidzić cały świat...
- Zamilcz! - wrzasnął, rzucając się w jej stronę.
Hinata cofnęła się zaskoczona, jednak nie miała siły uciec. Przed uderzeniem ochronili ją jednak Jounini. W ułamku sekundy przy chłopaku pojawił się egzaminator, Kurenai, Kakashi i Gai.
- Lepiej się uspokój. - powiedział Hatake.
Hyuga rozluźnił się lekko, a ci go puścili. Naruto odetchnął lekko, jednak spiął się ponownie, patrząc na duszącą się Hinatę. Dziewczyna trzymała się za klatkę piersiową, a z ust pociekła jej krew. Widząc jak dziewczyna się chwieje, przeskoczył przez barierkę i najszybciej jak tylko potrafił pobiegł w jej stronę. Dziewczyna poleciała na ziemie, akurat gdy Kurenai się odwróciła się w jej stronę.
- Hinata!
Nim zdążyła jednak zareagować, Naruto stanął przy brunetce i ochronił ją przed upadkiem. Położył ranną delikatnie na ziemi.
- Hinata? Oi! Nie żartuj tak! Spójrz na mnie!
- Przed chwilą byłeś na balkonach. Jak ty to... - spytała oszołomiona Kunoichi.
- Nie ważne. Pomóż jej, sensei!
Kiwnęła głową, kucając nad podopieczną. Zbadała pobieżnie dziewczynę.
- Kuso!
- Co?
- Nie oddycha. Medycy! Szybko! - krzyknęła, odpinając dziewczynie bluzę.
Szybko rozpoczęła masaż serca. Naruto nie chcąc przeszkadzać odsunął się o kilka kroków i ze zgrozą przyglądał się pokrwawionej twarzy dziewczyny. Po chwili podbiegli medic-ninja i zaczęli leczyć kunoichi, która po chwili odkaszlnęła sporą ilością krwi i zaczęła z trudem oddychać.
- Zabierzcie ją. - powiedziała cicho Kurenai i gdy dziewczynę włożono na nosze wróciła na balkon wraz z innymi Jouninami.
Naruto ukucnął na ziemi i zamoczył palce w krwi dziewczyny. Podniósł się i spojrzał na patrzącego w jego stronę Hyuge. Uniósł zaciśniętą pięść, umazaną krwią.
- Zapłacisz za to.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Doprawdy?
- Pokonam cię w finale.
- Słyszałem o tobie Uzumaki. Musiałbyś się tam najpierw dostać.
- O to się martwić nie musisz. Martw się lepiej o siebie. - przeszedł koło niego, a chłód jaki od niego bił zaskoczył lekko geniusza Hyuga.
- Pożałujesz, że krzywdziłeś Hinate. - wskoczył na balkony, ignorując spojrzenia jego kolegów.
- TenTen i Temari.
Nie obchodziła go ta walka. Usiadł pod ścianą i oddychał głęboko, starając się uspokoić. Zamknął oczy i odciął się od wszystkiego. Ogarnął umysłem całą swoją skotłowaną energię i zaczął ją uspokajać. Z każdą chwilą wzburzone fale płynęły coraz spokojniej i zamieniały się w spokojną rzekę energii. Odetchnął głęboko, gdy opanował całą swoją energię co wcale nie było łatwe, tym bardziej, że podburzała ją chakra Kyubiego. Otworzył oczy i wstał. Otrzepał się z piasku i spojrzał na pole walki. Akurat znoszono z sali TenTen a uśmiechnięta Sabaku wskakiwała na balkon koło jej braci. Naruto dostrzegł utkwione w nim zielone oczy, rudowłosego chłopaka.
- Jego chakra jest dziwna. - mruknął pod nosem.
- Czyja? - spytał Kakashi.
- Co? Nie nic. Głośno myślę.
- Następna walka Uzumaki Naruto i Inuzuka Kiba.
Naruto zmrużył lekko oczy, myśląc nad strategią, nie dostrzegł więc spojrzenia siwowłosego, które oderwało się od niego i spadło na rudowłosego Sunańczyka.
- Oberwiesz, Uzumaki, za to twoje zachowanie z Ichiraku. - odezwał się psiarz, gdy stanęli na przeciwko siebie.
- Nie pamiętam.
- Co! - wrzasnął wściekły.
- Nie piekl się tak. Jeszcze nawet nie zaczęliśmy. - spojrzał wymownie na egzaminatora.
- Zaczynajcie. - odskoczył od nich.
Kiba doskoczył w ułamku sekundy do blondyna i chciał zadać cios pięścią w twarz. Naruto jednak bez większych przeszkód złapał go za pięść i przerzucił sobie przez plecy. Chciał zaatakować leżącego Inuzukę, jednak koło siebie wyczuł energię jego psa, Akamaru. Odskoczył w bok, unikając jego, co prawda małych kłów.
- Ja walczę z Akamaru, a ty jesteś zupełnie sam.
- Bardziej się boję Akamaru, niż ciebie, Inuzuka. - parsknął, składając swoją ulubioną pieczęć.- Kage Bushin no Jutsu.
Natychmiast koło niego i Inuzuki pojawiło się jego osiem kopii.
- Co?
- Dasz radę wyniuchać, który jest oryginałem? - zakpił blondyn i razem z pozostałymi zaatakował.
Naruto zaśmiał się krótko, gdy Akamaru przeleciał mu tuż przed twarzą.
- Kiba, co z tobą? Przed chwilą gadałeś Shikamaru, że pokonanie mnie będzie pestką, a wygląda na to, że Akamaru walczy lepiej od ciebie. Może byś pokazał w końcu coś ciekawego, co?
- Ty!
Akamaru podbiegł do swego pana, a ten podał mu jakąś pigułkę. Jego futerko natychmiast zrobiło się krwisto czerwone. Kiba złożył kilka pieczęci i mruknął coś pod nosem. Pies nagle zmienił się w idealną kopię Kiby. Naruto zmrużył oczy i odsunął się lekko, gdy nagle oboje wyskoczyli w jego stronę. Chłopak miał nie małe trudności by uniknąć wszystkich ataków. Bruneci poruszali się dziko i agresywnie i Naruto nie był wstanie przewidzieć co ci zaraz zrobią. W jednej chwili jeden z nich wybił się mocno z ziemi i wskoczył prosto na oryginalnego Naruto. Ten nie zdążył się osłonić i po bolesnym spotkaniu z ziemią stracił kontrolę nad techniką i wszystkie klony zniknęła. Skrzywił się lekko gdy oberwał z pięści w twarz. Sprawnym ruchem zdołał jednak zepchnąć z siebie Kibę i odepchnął go od siebie. Wstał i w ostatniej chwili uchylił się od ciosu drugiego chłopaka. Złapał go za nogę i rzucił nim w leżącego Kibę. Oni również stracili kontrolę nad techniką i po chwili koło prawdziwego Inuzuki leżał Akamaru, nie mogący się podnieść z ziemi.
- Akamaru?! - sapnął Kiba, podnosząc się z ziemi.- Nie myśl sobie, że tak nas pokonasz!
Naruto pokręcił lekko głową i uśmiechnął się.
- Ty już przegrałeś, Kiba. Przepraszam za Akamaru, nie chciałem mu zrobić krzywdy, ale nie wiedziałem, który z was jest prawdziwy.
Złożył kilka pieczęci.
- Fuuton: Kaze no Yaiba!
W stronę Kiby i Akamaru poleciał powietrzny sierp. Nie trafił jednak w nich, tylko dwa metry przed nimi, wbijając w powietrze duże ilości pyłu. Naruto stworzył dwa klony, których widzowie, nie mogli jednak zobaczyć, dopóki pył nie zaczął opadać. Jeden z klonów stał za Kibą i przykładał mu kunaj do gardła, drugi zaś przytrzymywał psa.
- Koniec walki! Walkę wygrywa Uzumaki Naruto!
Chłopak od razu dezaktywował klony i skierował się na balkony. Przywitali go z lekkimi uśmiechami towarzysze.
- Jiraya-sensei? - zdziwił się. - Myślałem, że jednak coś ci się stało w tych źródłach.
- Nawet mi nie przypominaj. To było straszne.
- Co tu robisz?
- Jak to co? Przyszedłem zobaczyć walkę mojego ucznia.
- I jak?
- Nieźle, ale stać cię na więcej.
- Nie mogłem pokazać wszystkiego przed finałem.
- Słyszałem, że wyzwałeś Hyuge.
- Tak. - potwierdził i odwrócił głowę, czując na sobie lodowate spojrzenie.
Spojrzał na Gaare, od spojrzenia którego miał gęsią skórkę na rękach. Nie pozwolił się jednak zdominować. Sam nie wiedział czemu, ale czuł ogromną potrzebę pokazania chłopakowi kto tu rządzi. Patrzyli na siebie chłodno dość długo, siłowali się, sprawdzając kto jest silniejszy. Przerwali dopiero gdy rudowłosy został wezwany na swoją walkę razem z Rock Lee, chłopakiem z drużyny Neji'ego.
- Co to za chłopak? - zapytał cicho Jiraya. - Jest dziwny i dziwnie na ciebie patrzy. Ty z resztą na niego też.
- Nie wiem, ale znam to spojrzenie. - zimne, puste i samotne. Dokładnie takie jak jego własne, gdy patrzył w lustro.
- Walkę wygrywa Uchiha Sasuke. - zawyrokował prowadzący.
Sasuke od razu skierował się na trybuny, gdzie czekała na niego drużyna z Senseiem, a jego przeciwnikiem zajęli się medycy.
Kolejne walki nie wniosły nic ciekawego. Zmierzyły się wielkie rywalki Ino i Sakura. Co prawda Ino zaskoczyła wszystkich swoją pomysłowością, blokując ruchy Sakury za pomocą ściętych włosów, zaś Sakura zaskoczyła siłą swego umysłu wyrzucając Yamanakę z niego, mimo to walka była przeciętna, tak jak obie kunoichi, przynajmniej w mniemaniu Naruto.
Po dziewczynach walczył chłopak z wioski dźwięku, Zaku Abumi z Kankuro z Suny, a następnie dziewczyna z wioski dźwięku, Kim Tsuchi z Shikamaru. Trzeba przyznać strategowi Konohy, że mimo swego lenistwa w niezłym stylu pokonał przeciwniczkę.
- Hinata Hyuga i Neji Hyuga. - odczytał kolejnych walczących, prowadzący.
Obydwoje po chwili zeszli na pole walki. Neji był spokojny i uśmiechał się lekko. Hinata zaś wyglądała na przerażoną. Ręce jej drżały i oddychała ciężko.
- Zaczynajcie.
- Hinata-sama, wycofaj się. Oboje wiemy, że nigdy nie chciałaś być ninja. Byłaś zbyt delikatna, zbyt wrażliwa...
- Mylisz się bracie, ja chciałam... ja zmieniłam się.
- Nie można się zmienić. Tchórz zawsze pozostanie tchórzem, taka jest kolej rzeczy.
Naruto zacisnął zęby, słuchając słów chłopaka.
- Kakashi- sensei, kto to jest?
- On? Neji Hyuga, kuzyn Hinaty i nowe objawienie klanu. Uważany jest za młodego geniusza.
- Dlaczego Hinata-chan się go boi?
- To skomplikowane. - usłyszał odpowiedź mentorki dziewczyny.
- Co masz na myśli, Kurenai-sensei?
- Klan Hyuga jest bardzo surowy. Na każdym się to odbija inaczej. Neji jest...
- Kim?
- Ptaszkiem w klatce.
- Co to znaczy?
- ... - kobieta już jednak nie odpowiedziała.
Naruto spojrzał na skuloną lekko Hinatę z przerażeniem w oczach. Nie potrafił na to patrzeć. Ta zwykle miła dziewczyna, stała sparaliżowana, patrząc z przerażeniem na swego krewnego. Blondyn nie słuchał już nawet co mówi ten dupek. Widział jedynie te przerażone, lawendowe spojrzenie.
Nie chciał tego widzieć, lecz nie potrafił odwrócić spojrzenia. Zacisnął zęby gdy coś mocno ścisnęło mu się w żołądku.
- Naruto, w porządku? - wyrwała go z tego odrętwienia Sakura, kładąc mu dłoń na barku.
- Nie. - warknął pod nosem, a dziewczyna mimowolnie się odsunęła.
- Nie rób nic głupiego. - wtrącił Kakashi. - Nie wolno ci przerwać walki.
- To nie jest walka. On się nad nią pastwi psychicznie.
- Ninja powinien być wstanie sobie z takim atakiem również poradzić.
Zacisnął pięści i przymknął lekko oczy.
- Hinata - chan, sobie poradzi. - odezwała się Kurenai. - Wszyscy w to wątpią, ale ona jest bardzo silna. Tylko potrzebuje lekkiego popchnięcia. - uśmiechnęła się lekko.
- Ale teraz musi sama sobie radzić. - stwierdziła Sakura.
- To pra...
- Nie musi. - Naruto położył dłonie na barierkach i nabrał głębiej powietrza do płuc. - Hinata! Nie słuchaj tego pajaca i skop mu tyłek! Nikt nie ma prawa cię oceniać! Sama wiesz najlepiej ile ćwiczysz. Pokaż mu!
Zacisnął zęby, słysząc prychnięcie chłopaka. Skupił się na Hinacie i zabrakło mu powietrza w płucach, widząc jej spojrzenie skupione na nim. Z każdą chwilą widział jak się uspokajało i stawało się coraz pewniejsze. W jej oczach zapłonął słaby ogień.
- Właśnie. - uśmiechnął się do niej ciepło.
Dziewczyna złożyła kilka pieczęci i jej oczy się zmieniły. Spojrzenie stało się ostrzejsze, na skroniach i policzkach pojawiły się uwypuklone żyłki chakry. Jej kuzyn poszedł w jej ślady, jednak nie musiał użyć do tego żadnej pieczęci. Naruto od razu dostrzegł dużą przewagę chłopaka. Chakra Hinaty była intensywniejsza, jednak jej strach bardzo ją tłumił. Chakra jej kuzyna była silniejsza i lepiej kontrolowana. W klanie Hyuga, to na pewno ma bardzo duże znaczenie. Zacisnął mocniej palce na barierce, patrząc na atakującą chłopaka Hinate.
- Dasz radę. - szepnął cicho, czując silny niepokój.
- Naruto... - usłyszał cichy głos Kurenai,
- Tak? - zapytał, nie odwracając wzroku z pola walki. Hinata dobrze sobie radziła. Unikała większość ataków. Oberwała zaledwie kilka razy. Problemem był fakt, że ona nie potrafiła dosięgnąć kuzyna.
- Dlaczego tak to przeżywasz? Z tego co wiem nie znasz Hinaty zbyt dobrze.
- ... nie jemu oceniać kto jest ile wart i kto ile może osiągnąć. Hinata...
- Tak?
- Nie ważne.
Spojrzał na walczących, gdy obydwoje się zatrzymali. Hinata trafiła chłopaka w bark, ten jednak nawet się nie skrzywił. Złapał ją za rękę i podciągnął jej rękaw bluzy. Naruto ze zgrozą dostrzegł pełno sinych punkcików na jej przedramieniu. Sam nawet nie zauważył kiedy Neji ją trafił tyle razy. Zacisnął zęby wiedząc, że Hinata nie wygra. Był pewny, że dziewczyna się podda. Ku jego zaskoczeniu jednak. Młoda dziedziczka klanu wyrwała rękę i trafiła kuzyna w klatkę piersiową. Chłopak odsunął się o krok do tyłu a Hinata natychmiast zaatakowała. Udało jej się trafić chłopaka już tylko jeden raz, później Neji odzyskał rezon i blokował wszystkie ataki, aż znalazł okazję by uderzyć. Zmęczona dziewczyna opuściła lekko gardę i Neji natychmiast to wykorzystał. Trafił ją w klatkę piersiową i odrzucił o kilka metrów.
Naruto zachłysnął się lekko powietrzem, widząc leżącą, nieruchomą sylwetkę.
- To koniec. Ona już nie wsta... - zaczął Neji.
Ku zdziwieniu wszystkich Hinata powoli zaczęła się podnosić z ziemi. Odwróciła się do kuzyna i ukazała krew płynącą z kącików ust. Otarła ją i znów zaatakowała. Wymieniali serie ciosów. Hinata zawzięcie blokowała wszelkie ataki.
- Już. - szepnęła Kurenai. - Wystarczy, Hinata.
- O czym ty mówisz, Sensei? - spytała Sakura. - Przecież przycisnęła go.
- Przestań bredzić. - warknął Naruto, spuszczając głowę.
- Co?
- Jeśli zaraz nie przestanie, to może nie przeżyć. - stwierdził Kakashi, obserwując swego wzburzonego ucznia. Był pełen podziwu dla jego zdolności odczytywania walki.
- Ale...
Neji odepchnął znów ręce dziewczyny i uderzył ją w pierś, powalając. Hinata zwinęła się w kłębek, trzymając się za klatkę piersiową.
- Walkę wygrywa Neji Hyuga.
- Hinata... - szepnął Naruto z niedowierzaniem patrząc, na podnoszącą się dziewczynę.
- Neji... - wyszeptała z trudem, za odchodzącym bratem.
Chłopak odwrócił i spojrzał zaskoczony na dziewczynę.
- Wystarczy, przegrałaś.
Kiwnęła przecząco głową.
- Oboje przegraliśmy. Ja walkę, ale ty... - zakrztusiła się. -... ty nie udowodniłeś, że masz rację. Walczyłam, starałam się, mimo, że wiedziałam, że przegram. Nikt nie zna swojej przyszłości. Nie możesz stwierdzić....
- Zamknij się. - warknął. - Próbujesz sobie wmówić, że jest inaczej, ale cierpisz bo ojciec cię nigdy nie zaakceptuje, bo jesteś za słaba dla klanu Hyuuga.
- Mylisz się, Neji, bo widzę, że ty cierpisz bardziej niż ja... Ty jesteś tym, który się myli i cierpi wewnątrz swojej głowy z powodu głównej gałęzi rodziny.
- Zamknij się!
- Z powodu głównej gałęzi zginął twój ojciec. To nie powinno się wydarzyć, ale nie możesz znienawidzić cały świat...
- Zamilcz! - wrzasnął, rzucając się w jej stronę.
Hinata cofnęła się zaskoczona, jednak nie miała siły uciec. Przed uderzeniem ochronili ją jednak Jounini. W ułamku sekundy przy chłopaku pojawił się egzaminator, Kurenai, Kakashi i Gai.
- Lepiej się uspokój. - powiedział Hatake.
Hyuga rozluźnił się lekko, a ci go puścili. Naruto odetchnął lekko, jednak spiął się ponownie, patrząc na duszącą się Hinatę. Dziewczyna trzymała się za klatkę piersiową, a z ust pociekła jej krew. Widząc jak dziewczyna się chwieje, przeskoczył przez barierkę i najszybciej jak tylko potrafił pobiegł w jej stronę. Dziewczyna poleciała na ziemie, akurat gdy Kurenai się odwróciła się w jej stronę.
- Hinata!
Nim zdążyła jednak zareagować, Naruto stanął przy brunetce i ochronił ją przed upadkiem. Położył ranną delikatnie na ziemi.
- Hinata? Oi! Nie żartuj tak! Spójrz na mnie!
- Przed chwilą byłeś na balkonach. Jak ty to... - spytała oszołomiona Kunoichi.
- Nie ważne. Pomóż jej, sensei!
Kiwnęła głową, kucając nad podopieczną. Zbadała pobieżnie dziewczynę.
- Kuso!
- Co?
- Nie oddycha. Medycy! Szybko! - krzyknęła, odpinając dziewczynie bluzę.
Szybko rozpoczęła masaż serca. Naruto nie chcąc przeszkadzać odsunął się o kilka kroków i ze zgrozą przyglądał się pokrwawionej twarzy dziewczyny. Po chwili podbiegli medic-ninja i zaczęli leczyć kunoichi, która po chwili odkaszlnęła sporą ilością krwi i zaczęła z trudem oddychać.
- Zabierzcie ją. - powiedziała cicho Kurenai i gdy dziewczynę włożono na nosze wróciła na balkon wraz z innymi Jouninami.
Naruto ukucnął na ziemi i zamoczył palce w krwi dziewczyny. Podniósł się i spojrzał na patrzącego w jego stronę Hyuge. Uniósł zaciśniętą pięść, umazaną krwią.
- Zapłacisz za to.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Doprawdy?
- Pokonam cię w finale.
- Słyszałem o tobie Uzumaki. Musiałbyś się tam najpierw dostać.
- O to się martwić nie musisz. Martw się lepiej o siebie. - przeszedł koło niego, a chłód jaki od niego bił zaskoczył lekko geniusza Hyuga.
- Pożałujesz, że krzywdziłeś Hinate. - wskoczył na balkony, ignorując spojrzenia jego kolegów.
- TenTen i Temari.
Nie obchodziła go ta walka. Usiadł pod ścianą i oddychał głęboko, starając się uspokoić. Zamknął oczy i odciął się od wszystkiego. Ogarnął umysłem całą swoją skotłowaną energię i zaczął ją uspokajać. Z każdą chwilą wzburzone fale płynęły coraz spokojniej i zamieniały się w spokojną rzekę energii. Odetchnął głęboko, gdy opanował całą swoją energię co wcale nie było łatwe, tym bardziej, że podburzała ją chakra Kyubiego. Otworzył oczy i wstał. Otrzepał się z piasku i spojrzał na pole walki. Akurat znoszono z sali TenTen a uśmiechnięta Sabaku wskakiwała na balkon koło jej braci. Naruto dostrzegł utkwione w nim zielone oczy, rudowłosego chłopaka.
- Jego chakra jest dziwna. - mruknął pod nosem.
- Czyja? - spytał Kakashi.
- Co? Nie nic. Głośno myślę.
- Następna walka Uzumaki Naruto i Inuzuka Kiba.
Naruto zmrużył lekko oczy, myśląc nad strategią, nie dostrzegł więc spojrzenia siwowłosego, które oderwało się od niego i spadło na rudowłosego Sunańczyka.
- Oberwiesz, Uzumaki, za to twoje zachowanie z Ichiraku. - odezwał się psiarz, gdy stanęli na przeciwko siebie.
- Nie pamiętam.
- Co! - wrzasnął wściekły.
- Nie piekl się tak. Jeszcze nawet nie zaczęliśmy. - spojrzał wymownie na egzaminatora.
- Zaczynajcie. - odskoczył od nich.
Kiba doskoczył w ułamku sekundy do blondyna i chciał zadać cios pięścią w twarz. Naruto jednak bez większych przeszkód złapał go za pięść i przerzucił sobie przez plecy. Chciał zaatakować leżącego Inuzukę, jednak koło siebie wyczuł energię jego psa, Akamaru. Odskoczył w bok, unikając jego, co prawda małych kłów.
- Ja walczę z Akamaru, a ty jesteś zupełnie sam.
- Bardziej się boję Akamaru, niż ciebie, Inuzuka. - parsknął, składając swoją ulubioną pieczęć.- Kage Bushin no Jutsu.
Natychmiast koło niego i Inuzuki pojawiło się jego osiem kopii.
- Co?
- Dasz radę wyniuchać, który jest oryginałem? - zakpił blondyn i razem z pozostałymi zaatakował.
Naruto zaśmiał się krótko, gdy Akamaru przeleciał mu tuż przed twarzą.
- Kiba, co z tobą? Przed chwilą gadałeś Shikamaru, że pokonanie mnie będzie pestką, a wygląda na to, że Akamaru walczy lepiej od ciebie. Może byś pokazał w końcu coś ciekawego, co?
- Ty!
Akamaru podbiegł do swego pana, a ten podał mu jakąś pigułkę. Jego futerko natychmiast zrobiło się krwisto czerwone. Kiba złożył kilka pieczęci i mruknął coś pod nosem. Pies nagle zmienił się w idealną kopię Kiby. Naruto zmrużył oczy i odsunął się lekko, gdy nagle oboje wyskoczyli w jego stronę. Chłopak miał nie małe trudności by uniknąć wszystkich ataków. Bruneci poruszali się dziko i agresywnie i Naruto nie był wstanie przewidzieć co ci zaraz zrobią. W jednej chwili jeden z nich wybił się mocno z ziemi i wskoczył prosto na oryginalnego Naruto. Ten nie zdążył się osłonić i po bolesnym spotkaniu z ziemią stracił kontrolę nad techniką i wszystkie klony zniknęła. Skrzywił się lekko gdy oberwał z pięści w twarz. Sprawnym ruchem zdołał jednak zepchnąć z siebie Kibę i odepchnął go od siebie. Wstał i w ostatniej chwili uchylił się od ciosu drugiego chłopaka. Złapał go za nogę i rzucił nim w leżącego Kibę. Oni również stracili kontrolę nad techniką i po chwili koło prawdziwego Inuzuki leżał Akamaru, nie mogący się podnieść z ziemi.
- Akamaru?! - sapnął Kiba, podnosząc się z ziemi.- Nie myśl sobie, że tak nas pokonasz!
Naruto pokręcił lekko głową i uśmiechnął się.
- Ty już przegrałeś, Kiba. Przepraszam za Akamaru, nie chciałem mu zrobić krzywdy, ale nie wiedziałem, który z was jest prawdziwy.
Złożył kilka pieczęci.
- Fuuton: Kaze no Yaiba!
W stronę Kiby i Akamaru poleciał powietrzny sierp. Nie trafił jednak w nich, tylko dwa metry przed nimi, wbijając w powietrze duże ilości pyłu. Naruto stworzył dwa klony, których widzowie, nie mogli jednak zobaczyć, dopóki pył nie zaczął opadać. Jeden z klonów stał za Kibą i przykładał mu kunaj do gardła, drugi zaś przytrzymywał psa.
- Koniec walki! Walkę wygrywa Uzumaki Naruto!
Chłopak od razu dezaktywował klony i skierował się na balkony. Przywitali go z lekkimi uśmiechami towarzysze.
- Jiraya-sensei? - zdziwił się. - Myślałem, że jednak coś ci się stało w tych źródłach.
- Nawet mi nie przypominaj. To było straszne.
- Co tu robisz?
- Jak to co? Przyszedłem zobaczyć walkę mojego ucznia.
- I jak?
- Nieźle, ale stać cię na więcej.
- Nie mogłem pokazać wszystkiego przed finałem.
- Słyszałem, że wyzwałeś Hyuge.
- Tak. - potwierdził i odwrócił głowę, czując na sobie lodowate spojrzenie.
Spojrzał na Gaare, od spojrzenia którego miał gęsią skórkę na rękach. Nie pozwolił się jednak zdominować. Sam nie wiedział czemu, ale czuł ogromną potrzebę pokazania chłopakowi kto tu rządzi. Patrzyli na siebie chłodno dość długo, siłowali się, sprawdzając kto jest silniejszy. Przerwali dopiero gdy rudowłosy został wezwany na swoją walkę razem z Rock Lee, chłopakiem z drużyny Neji'ego.
- Co to za chłopak? - zapytał cicho Jiraya. - Jest dziwny i dziwnie na ciebie patrzy. Ty z resztą na niego też.
- Nie wiem, ale znam to spojrzenie. - zimne, puste i samotne. Dokładnie takie jak jego własne, gdy patrzył w lustro.