Translate

wtorek, 15 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ 11

Rozdział 11


       Naruto po zakończonym etapie agzaminu poszedł do Ichiraku na Ramen. Wciągał w siebie piątą miskę, gdy do knajpki weszli Sasuke i Sakura. Oboje lekko się zmieszali, widząc blondyna. Chłopak widząc to uznał, że nie będzie im przeszkadzać, skończył swoje danie, pożegnał się i wyszedł. Powędrował do kwiaciarni, gdzie kupił dwie białe lilie i poszedł w stronę cmentarza. Umieścił na nagrobku kwiaty i usiadł obok.
- Jak myślisz, Kyu, dlaczego ona jest taka nieśmiała?
- A dlaczego się nią tak interesujesz?
- To nie ma nic do rzeczy.
- Jasne, gadasz jakbym urodził się wczoraj. Z resztą nie ważne... Pytasz czemu jest taka nieśmiała. Bo jest zbyt delikatna na klan Hyuga. 
- Jak to?
- To oczywiste. Moim zdaniem ma potencjał i to spory, ale jej dusza nie nadaje się na Shinobi jest zbyt delikatna i uczuciowa. Klan Hyuga ma jednak bardzo restrykcyjne zasady. Ona żyje z myślą, że jest przyszłą głową klanu i musi być silna, co jej nie wychodzi. Jej młodsza siostra zaś żyje z myślą, że nie jest na tyle istotna by zasłużyć na uwagę ojca, bo nie jest dziedziczką. Obie są stłamszone przez klan. 
- Skąd ty zawsze wiesz o wszystkim?
- Ciężko nie wiedzieć. Mogę usłyszeć więcej niż ty. Poza tym mam wiedzę zdobytą przez twoją matkę. 
- Jak to?
- Sprowadziła się tutaj gdy miała jakieś dziesięć lat, po zniszczeniu wioski Wiru. Niedługo później zostałem w niej zapieczętowany, a później gdy została Jouninem, a następnie żoną Hokage musiała posiadać wiele informacji na temat wioski. 
- Sokka. Czyli Hinata cierpi w swojej rodzinie.
- I co zamierzasz? Pójdziesz do niej?
- Ja, nie wiem...
- Więc idź potrenować i nie marudź mi nad uchem.
- Ej, wcale nie marudzę!
          Westchnął gdy lis już nie odpowiedział. Uznał jednak pomysł lisa za nie najgłupszy. Udał się więc na pole treningowe, na które zazwyczaj przychodzi, gdy nie chce by ktoś zobaczył jak trenuje. Uznał, że nie będzie mocno się przeciążać by mieć wystarczająco dużo siły jutro na drugi etap egzaminu, który z całą pewnością będzie trudniejszy niż pierwsza część.
- Las Śmierci... - rozmyślał boksując bez używania chakry w drzewo, zostawiając płytkie wgniecenia.- Sama nazwa powoduje ciarki na plecach.
        Chłopak kiedyś czytał na temat tego lasu. Żyło tam mnóstwo strasznych zwierząt stworzonych w laboratoriach Konohy. Na każdym kroku czają się zwierzęta i rośliny, które albo cię pożrą, albo otrują. Trzeba mieć tam ogromną wiedzę o roślinach trujących, bo inaczej ma się nikłe szanse przeżycia. Tym bardziej z wrogimi drużynami na ogonie. Chłopak westchnął krótko, ocierając pot z czoła. Wziął ostatni zamach, gromadząc trochę chakry w dłoni i przełamał drzewo na pół.
- Wyjdźcie, wiem, że tam jesteście.
- Och, wybacz, nie chcieliśmy się zdradzić. - cztery osoby pojawiły się na drzewie, obok niego.
- Nie wątpię. - prychnął, widząc grupę z Iwy.
- Jak na Gennina jesteś całkiem niezły. - odezwał się Sensei grupy.
- A mówisz to bo?  - zapytał.
- Jesteś zagrożeniem dla moich podopiecznych.
- To przykre. - stwierdził, unosząc jedną brew. - Co mi do tego?
- To twój błąd, że wybrałeś najmniej uczęszczane pole treningowe. - z drzewa zeskoczył jeden z trzech chłopaków w drużynie. W locie złożył kilka pieczęci i w stronę blondyna poleciała kula błota.
- Serio...? - westchnął, składając odpowiednie pieczęci. - Kaze no Yaiba!
       Sierp powietrza przeciął kulę w pół.
- Dajcie sobie spokój i idźcie do domu.
- Jesteś trupem. - warknął drugi chłopak, który niby to z zaskoczenia pojawił się za Uzumakim i wbił mu kunai w plecy. Chłopak od razu zmienił się w chmurę dymu.
- Już skończyliście? Ani kroku. - powiedział zimno, łapiąc chłopaka i przykładając mu kunaj do szyi.
- Nie zrobisz tego!!! - wrzasnął jeden.
- Dlaczego by nie? Zaatakowaliście mnie. Przed chwilą bez żadnego wahania wbił mi kunaj w plecy. Na jakiej podstawie stwierdzacie, że tego nie zrobię?
- Bo jesteś trupem. - usłyszał szept Jounina za plecami, a po chwili poczuł Kunaj wbity w kark.
       Nim ninja z Iwy zdążyli się choćby uśmiechnąć na myśl o wygranej, blondyn eksplodował, odrzucając i raniąc Jounina i Gennina.
- Co to było? - zapytał jeden z Genninów, próbując pomóc wstającemu nauczycielowi.
- Wybuchowy cienisty klon. - odpowiedział Naruto, pojawiając się znikąd na środku polany. - Niedawno go opanowałem, w sumie jesteście pierwszymi żywymi osobami na których go przetestowałem.
- Ty!
- Stop! Wiecie czemu wybrałem to pole?
- Bo nikt ci tu nie przeszkadza.
- To też, ale drugi powód jest taki, że o tam. - wskazał ręką w stronę lasu. - Tam jest tajne pole treningowe naszych oddziałów ANBU.
- I co? - parsknął Jounin. - Myślisz, że ANBU zainteresuje się hałasami na polu treningowymi?
- Nie, ale jak wyczują moją chakrę, to przyjdą.
- Co?
- Gdy tylko wyczują jej duże zasoby, to się tu pojawią, a ja wyjaśnię, że tylko się broniłem i chciałem was nastraszyć.
        Z każdym jego słowem powietrze wokół nich robiło się coraz cięższe. Powietrze zaczęło drgać wokół blondyna a jego oczy zrobiły się czerwony.
- Rozumiesz już, z kim masz do czynienia? - zapytał, patrząc na Jounina, który cofnął się zaskoczony. - Więc teraz grzecznie sobie idźcie.
- Naruto! Co jest?
         Kątem oka dostrzegł Sasuke, który wylądował kilka metrów od niego. Po chwili dołączyła do niego Sakura, trzymająca dwa Kunaje w rękach.
- Nic takiego. Poznaję się bliżej z uczestnikami z Iwy. - przytłumił natychmiast swoją chakre.
- Sokka, to może my też się bliżej zapoznamy. - zaproponował chłopak, podchodząc.
- Głupi pomysł. ANBU się tu zbliża, lepiej stąd iść. - skierował się w stronę przyjaciół. - A jeśli tak bardzo chcecie ze mną walczyć, to jutro w Lesie Śmierci. Pod warunkiem, że jesteście na tyle mocni, by nas dogonić. Idziemy.
        Złożył kilka pieczęci, złapał przyjaciół za ramiona i ruszył z nimi do centrum wioski.
- Naruto, co to było? - wyjąkała Sakura, gdy opanowała mdłości.
- Moje Shunshin no jutsu, ponoć jest trochę szybsze niż oryginał.
- Trochę?! Myślałam, że zginę!
- Czego oni od ciebie chcieli? - zapytał Sasuke.
- Oni? Wyeliminować mnie. - stwierdził i zakładając ręce za głowę ruszył przed siebie.
- Co? - zawołała Sakura. - Dlaczego akurat ciebie? I dlaczego mówisz o tym tak swobodnie?
- Sakura, uspokój się. - odezwał się Sasuke. - Myślałem, że już zauważyłaś, że Naruto nie jest takim nieudacznikiem na jakiego pozuje.
- No tak, ale...
- Inni też to widzą. - parsknął blondyn. - A czemu mówię o tym tak swobodnie? Bo to dla mnie nic nowego. Co ode mnie chcecie?
- Skąd wiesz, że coś od ciebie chcieliśmy? - zapytał Uchiha.
- Bo raczej nie przechodziliście przez najbardziej zapuszczone pole treningowe przez przypadek.
- Chcemy porozmawiać.
- O czym?
- O naszej drużynie i jutrze.
- Sokka. Może lepiej nie tu.
- To gdzie? - zapytała Sakura.
- Możemy u mnie. Do dzielnicy klanu Uchiha nikt nie ma wstępu, a jeśli ktoś podejdzie zbyt blisko będę wiedzieć.
- Niech będzie. - mruknął Naruto, ruszając w odpowiednim kierunku.

- Chcecie coś do picia? - zapytał Sasuke, gdy weszli do sporych rozmiarów kuchni.
- Nie, dzięki.
- Nie trzeba, dziękuję.
- Okej, to siadajcie. - wskazał na stół.
- W kwestii rozmowy o jutrze jestem wstanie wydedukować o co chodzi, ale o temacie naszej drużyny już słabo mi idzie.
       Sasuke mruknął coś pod nosem i odwrócił głowę w bok.
- Chodzi o to, co powiedział Kakashi-sensei. - odezwała się Sakura.
- A co powiedział, Kakashi-sensei?
- Że jako drużyna musimy móc na sobie polegać i powinniśmy być dobrymi przyjaciółmi i że nie podoba mu się, że obydwoje się odcinacie i...
- Stop! Za dużo "i" w jednym zdaniu. - przerwał jej Naruto.
- Przepraszam, chodzi o to, że powinniśmy uczciwie porozmawiać jak przyjaciele i przestać ukrywać ważne rzeczy przed sobą. Sensei uważa, że wtedy nam wszystkim ulży, choć głównie wam dwojgu.
- Nie jestem zainteresowany. - Naruto wstał od stołu. - Możemy porozmawiać o taktyce na jutro, ale moje prywatne sprawy są moimi prywatnymi sprawami, jak sama nazwa mówi i nic wam do tego.
- Naruto, weź przestań. Musimy się lepiej poznać by móc się lepiej zgrać. Ukrywasz przed nami większą część swej mocy. Sasuke, do tych czas starał się wszystko robić samemu, a ja stałam z tyłu, ale Sensei ma rację, czas by nasz team faktycznie stał się drużyną.
- I co Uchiha, tobie się to podoba?
- Nie. - warknął. - Wcale mi się to nie podoba, ale zgadzam się z tym, że czas zacząć zachowywać się jak drużyna, albo na egzaminie będziemy mieli kłopoty. Jest tam sporo silnych osób, których chakra przyprawia mnie o zawroty głowy, ale chcę ich pokonać i zdobyć rangę Chunnina.
- I mówi to wielki Uchiha. - parsknął Uzumaki. - Chyba nie powiesz mi, że nagle zauważyłeś, że nie jesteś pępkiem świata? Przecież ty, jako Uchiha jesteś najpotężniejszy na świecie.
- Nie jestem. - warknął. - Rozumiem to, dlatego chcę się rozwijać...
- Rozwijać możesz się, nie znając moich sekretów.
- Naruto, dlaczego nie możesz nam powiedzieć? - zapytała Sakura.
- Bo wam na tyle nie ufam. - odparł chłodno, chcąc wyjść.
- Zaczekaj! Dlaczego?
- Co? Dlaczego wam nie ufam? A jak myślisz? Cały czas się ze mnie nabijałaś, przestałaś gdy przestałem ci na to pozwalać. Sakura, nie obraź się. Widzę zmianę w twoim nastawieniu i to dużą, ale te kilka tygodni nie sprawi, że ci zaufam.
- Przestań! - warknął Uchiha. -  Przestań robić z siebie taką ofiarę! Nikomu nie mogę ufać, bo wszyscy mnie skrzywdzili!
       Naruto doskoczył do Uchihy i przycisnął go do ściany.
- Zamknij się! Ty ostatni masz prawo zarzucać mi coś takiego! To ty pogrążając się w nienawiści do brata, odsunąłeś się od wszystkich! Wielce chcąc się mścić zostawiłeś przyjaciół, wszystko! Bo ty musisz zabić brata!
- Gówno wiesz! Itachi, zabił moją rodzinę!
- I co ci da ta zemsta?! Przywrócisz im życie?! Poprawisz sobie samopoczucie zabijając tak bliską sobie osobę?! Nie! Pogrążysz się jeszcze głębiej, a potem będziesz tylko żałować! Jesteś idiotą, który myśli, że droga mściciela prowadzi do zwycięstwa! Ta droga jedynie niszczy! Zniszczy i ciebie i wszystkich wokół! Zostaniesz sam, a już ci kiedyś mówiłem, że musisz być skończonym idiotom, by wybrać samotność!
- Więc skoro trzeba być idiotom, to dlaczego nas odrzucasz, skoro staramy się na ciebie otworzyć?! Wtedy obydwoje schrzaniliśmy, ale próbuję to, do cholery, naprawić, ale ty mi nie pozwalasz! Wiem, że byłeś sam, wiem, że wszyscy cię nienawidzili, ale nie rozumiem dlaczego?! Dlaczego mieszkańcy tak cię nienawidzą?!
- Ulży Ci, dzieciaku. I tak by się kiedyś dowiedzieli. Jeśli cię odrzucą, to przynajmniej nie będziesz tracić na nich czasu. - odezwał się lis.
- Bo jestem potworem. - posłuchał jego rady i puścił Uchihe, odsuwając się lekko.
- Co? - zapytała Sakura.
- Jestem potworem. - powtórzył, podnosząc na Sasuke krwistoczerwone oczy.
- Co to za chakra? - zapytał chłopak.
- Kyubiego.
- Kogo?
- Kyubiego no Kitsune, ogoniastego, który trzynaście lat temu zaatakował Konohę. Jestem jego nosicielem, jego Jinchuurikim. Dlaczego mnie wszyscy nienawidzą? Bo zabiłem wtedy ich rodziny.
       Odwrócił się by wyjść, jednak powstrzymała go dłoń na barku. Uchiha pociągnął go do siebie, a następnie przyłożył mu z pięści z twarz, powalając Uzumakiego na podłogę i sprawiając, że jego oczy wróciły do normy.
- Pieprzysz! To nie ty ich zabiłeś, tylko lis! - chłopak wyglądał na wściekłego.
- I to, że masz w sobie potwora wcale nie sprawia, że sam nim jesteś! - zawołała Sakura, zrywając się z miejsca, mając łzy w oczach. - Przepraszam, że tak cię traktowałam. Teraz rozumiem dlaczego mama tak źle o tobie mówiła. Kazała mi się do ciebie nie zbliżać i twierdziła, że jesteś potworem, a ja jej słuchałam. Przepraszam! - rozpłakała się.
- Sakura... - blondyn patrzył na obydwoje z niedowierzaniem i samemu zbierało mu się na płacz. - Nie rozumiem. Jestem potworem, dlaczego...
- Nie jesteś! - krzyknęła Sakura. - Jesteś... Jesteś... Zawsze dbasz o słabszych! Sasuke, mówił mi, że pomogłeś wnuczkowi Hokage. Kochasz wioskę, mimo tego wszystkiego co ci zrobiła. Potwory tak się nie zachowują! - krzyknęła, klękając przy nim i objęła go. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam...
      Naruto objął dziewczynę i schował twarz w jej włosach, pozwalając pojedynczej łzie popłynąć.
- Ja... Arigatou... jeśli dalej chcecie, to... to możemy porozmawiać.
       Sakura odsunęła się od niego, uśmiechając lekko i ocierając łzy.
- Hai! - zaśmiała się lekko. - Ale nie rozumiem dlaczego, tak cię traktują wszyscy. Przecież, to nie ty jesteś potworem i to nie twoja wina, że masz go w sobie.
- Jestem kozłem ofiarnym. -  spuścił lekko głowę. - Nie mogą zemścić się na lisie, to mszczą się na mnie.
- To chore.
      Blondyn uśmiechnął się słabo.
- Ja jeden ze swych sekretów powiedziałem teraz wasza kolei.
- Masz więcej takich? - zapytał Sasuke, siadając z powrotem przy stole.
- No z dwa takiej rangi się jeszcze znajdą.
       Obydwoje spojrzeli na niego z niedowierzaniem.
- Ale, moment. - odezwała się Sakura. - Sasuke-kun, co miałeś na myśli, że obydwoje wtedy schrzaniliście, ale próbujesz to naprawić?
- Teraz ty mówisz! - Naruto pokazał czarnookiemu język.
- Teme! Cóż... Ja i Naruto przyjaźniliśmy się już wcześniej.
- Jak to?
- Poznaliśmy się niedługo po tym jak mój klan został wybity. Naruto mi pomógł się pozbierać, a ja jemu pomagałem gdy zostawał pobity.
- Więc dlaczego tak się nie trawiliście?
- Pokłóciliśmy się.
- A ja trochę udawałem. - mruknął Naruto, patrząc za okno.
- Po kolei. Sasuke- kun?
- Od początku wiedziałem jaki Naruto jest na prawdę. Przy mnie zachowywał się normalnie, jednak przy wszystkich innych był idiotą. Drażniło mnie to, bo nie rozumiałem, jak można chcieć być uważanym za błazna.
- Jakbym chciał. - prychnął blondyn. - Robiłem to co musiałem.
- Jak to? - zdziwiła się dziewczyna.
- Nigdy nie byłem idiotom. W kółko czytałem i się uczyłem. Zaczynając akademię, miałem całą potrzebną wiedzę, by ją zakończyć, ale... gdybym pokazał co umiem ludzie baliby się mnie jeszcze bardziej. Gdy udawałem idiotę i niedorajdę ludzie dawali mi czasem spokój... albo klasa. Wracając do tematu. Mnie drażnił fakt, że Sasuke zaczął myśleć jedynie o zemście na bracie. Przez to wszystko się pokłóciliśmy i przestaliśmy gadać.
- A co miałeś na myśli, że czasem udawałeś?
- Ja... nie wiem czy powinienem to mówić.
- Powiedz.
- Ech, no dobra... Po prostu gdy udawałem, że nie lubię Sasuke, w sumie to tego nie udawałem. - pokazał znów język chłopakowi.
- Dzieciak. - mruknął Uchiha, uśmiechając się lekko.
- To wtedy zawsze ty Sakura, albo inna dziewczyna stawała w jego obronie. Ja dostawałem po głowie, a reszta klasy się pośmiała i często dawali mi spokój na resztę dnia.
- So...sokka. - spuściła głowę.
- Nie obwiniaj się o to. Było, minęło.
- Ale, ja cię tyle razy zraniłam.
- Nie ważne. - uśmiechnął się lekko. - My już coś powiedzieliśmy, teraz ty.
- Nie mam jakiś szczególnych sekretów. Cóż o tym ty Naruto wiesz... Od początku byłam dobra w Genjutsu i miałam dużą wiedzę teoretyczną, bo rodzice bojąc się o mnie, nie pozwalali mi trenować fizycznie, pozwalali mi jedynie czytać, ale od misji w Krainie Fal, staram się poprawić.
- To dobrze. - uśmiechnął się Naruto.
- Poza tym, poprosiłam w szpitalu jednego medyka by uczył mnie medic-jutsu. Twierdzi, że z moją kontrolą chakry jestem do tego stworzona, ale sam ma mało czasu i moje nauki idą pomału.
- Nie przejmuj się! To świetnie, że chcesz być medykiem. Każda drużyna jednego potrzebuje. - pochwalił pomysł Naruto.
- To teraz znowu ty, Naruto. Co tam jeszcze masz w zanadrzu, co? - zapytał Sasuke.
- A od kiedy jesteś taki ciekawski, co, Uchiha?
        Wymienili się ostrymi spojrzeniami.
- Oy, chłopaki!
- Spokojnie, Sakura-chan, to już nam chyba po prostu weszło w krew. - zaśmiał się blondyn.
        Sasuke prychnął krótko pod nosem.
- Cóż pewnie ciężko będzie wam w to uwierzyć, ale...
- Ale?
- Jestem synem Youndaime Hokage, Minato Namikaze i drugiej Jinchuuriki Kyubiego, Uzumaki Kushiny.
- CO?! - zawołali obydwoje.
- Dowiedziałem się w moje trzynaste urodziny, więc całkiem niedawno. Też byłem zaskoczony.
- Ale jak to możliwe? - zapytał Sasuke.
- No wiesz, Sasuke. Jak dwoje ludzi się bardzo kocha i chcą byś razem to często...
- Nie tego nie rozumiem, idioto! - krzyknął.
        Naruto wybuchnął śmiechem, unikając rzuconego przez chłopaka kunaja.
- No już się tak nie wstydź.  Myślałem, że nie wiesz jak to się wszystko dzieje.
- Zamknij się do cholery!
         Chłopak znowu parsknął krótkim śmiechem, po czym spoważniał.
- Moja mama była Jinchuuriki, podczas porodu pieczęć pękła i Kyubi się uwolnił. Tata, nie mając wyboru, poświęcił siebie i zapieczętował go we mnie.
          Pominął szczegół o ataku na nich przez jednego z członków klanu Uchiha, ale o tym Sasuke wiedzieć nie musi. Ten ktoś pewnie i tak zginął w masakrze, chociaż...
- I jest jeszcze jedno.
- Co?
- Klan Namikaze posiadał zapomniane Dojutsu.
- Co? Jakie? - zdziwili się obydwoje.
- Siligan. Jest zapomniany bo w czasie Drugiej Wielkiej Wojnie Shinobi prawie wszyscy członkowie mojego klanu zginęli a Siligan przebudza się jedynie w naszym klanie.
- I ty go posiadasz? - zapytała Sakura.
- Nie wiem. Jest taka możliwość. By go uaktywnić muszę udać się do świątyni światła w kraju ognia, będącej klanową świątynią Namikaze. Żyją tam mnisi, którzy potrafią uaktywnić Siligan.
- To dziwne, że nie możesz sam tego zrobić.
- Trochę. Kyubi mówi, że jest on zbyt potężny i tak jest bezpieczniej, ale na upartego on by mógł to zrobić, gdybym go na chwilę uwolnił. Czemu się tak na mnie patrzycie? - przeanalizował swoją wypowiedź i strzelił sobie mentalnie w łeb. - No tak... Nie patrzcie się tak na mnie. Kyubi jest całkiem spoko, gdy przestaje warczeć. Przyjaźnimy się od lat. Jakimś cudem zdołałem go do siebie przekonać.
- Aha... - mruknęli obydwoje.
- A kontynuując. Siligan jest zbyt potężny bym mógł sam go uaktywnić. Jako Jinchuuriki potrafię wchodzić tak jakby do swojej podświadomości by móc rozmawiać z Lisem. Przede mną zawsze było jego więzienie a za mną jasne, złote światło, gdy raz mnie podkusiło i spróbowałem się tam dostać wylądowałem w szpitalu i Kyubi z cudem uratował mi życie. - skrzywił się lekko.
- A jaką moc ma Siligan? - zapytał Sasuke.
- Nie jestem, szczerze mówiąc, pewny. Nikt nie ma zbyt dokładnych informacji. Kyubi wie tyle co moja mama, a mój ojciec nie chwalił się tymi umiejętnościami poniekąd po to by Kyu nie posiadł tej wiedzy. Hokage też nie wie zbyt wiele, jedyną osobą, która mogłaby odpowiedzieć na moje pytanie jest Jiraya-sensei, ale bezczelny zboczeniec nie chce mi powiedzieć.
- Kto?
- Jiraya, jest byłym uczniem Hokage, senseiem mojego ojca i teraz moim i moim ojcem chrzestnym, no i Senninem Konohy. Niedawno go poznałem. Dobrze znał mojego ojca i wie jak działał jego Siligan, ale nie chce mi powiedzieć. Stwierdził, że będzie śmieszniej jak dowiem się na miejscu. - prychnął.
- A co wiesz?
- Że dzieli się na sześć poziomów i pozwala kontrolować wszystkie główne żywioły. Pierwsze pięć poziomów odpowiada po kolei żywiołom i jakiejś umiejętności, a o szóstym poziomie nic nie wiem. - mruknął.
- Będziesz mógł walczyć wszystkimi naturami chakry? Będziesz mógł je łączyć?
- To zależy. Siligan pozwala na opanowanie pięciu podstawowych, a łączenie ich wymaga lat treningów, to nie takie proste, ale tak właściwie to nie jestem pewien.
- Czyli z tego co wywnioskowałem, wyruszasz na trening, tak?
- Tak.
- Kiedy i na ile? - zapytała Sakura.
- Niedługo po zakończeniu egzaminu, choć dokładna data nie jest ustalona. A na ile też nie wiem... Kyu mówi, że z całą pewnością muszę opanować jego moc i moc Siligana. Sama moc Kyubiego zajmie według niego rok. Tak żeby posługiwać się nią na dobrym poziomie. Do tego Siligan, nie mam pojęcia ile to może zająć. Do tego Ero-sennin pewnie też coś wymyślił od siebie.
- Ero-sennin? - zapytał Sasuke.
- Tak, podgląda kobiety w łaźniach, czerpiąc wenę do pisania swych zboczonych książeczek, które czyta Kakashi-sensei.
- Żartujesz? - zdziwiła się Sakura.
- Nie. W jednej chwili straciłem do niego cały szacunek.
- Co masz na myśli?
- Wywalił swoim tyłkiem płot między częścią męską i żeńską w gorących źródłach. Musiałem nurkować na samo dno zbiornika by mnie nie zauważyły, a on zwiał goniony przez nie.
- I co z nim?
- Nie wiem. To było dwa dni temu około dziesiątej. Od tamtej pory go nie widziałem.
- Co? Jak to?
      Wzruszył ramionami.
- Możliwe, że go dopadły i zatłukły, ale wspominał, że ma jakąś sprawę do załatwienia dla staruszka. Jak nie wróci do zakończenia egzaminu to zastanowię się co robić. Dobra, ma ktoś coś jeszcze do powiedzenia? Ja skończyłem.
         Cisza.
- W porządku, więc może zacznijmy ustalać jakąś strategię.
- Przydałoby się.
- Ma ktoś z was pomysł jak przemycić książkę z trującymi roślinami? - zapytał Naruto. - Czytałem sporo o Lesie Śmierci, jest tam sporo trujących roślin, dobrze by było mieć książkę by się nie potruć.
- Nie trzeba. Dużo o tym wiem. Rozpoznam trujące rośliny. - stwierdziła Sakura.
- Na pewno? - zapytał Uzumaki.
- Tak. - potwierdziła.
- Tyle z głowy. - mruknął Sasuke. - A co z techniką walki?
- Moje zdolności sensoryczne są na bardzo wysokim poziomie. Ktoś musi być świetnie wyszkolonym bym go nie wyczuł, więc z większej odległości będę wiedzieć, że ktoś się zbliża. Sądzę, że powinniśmy używać pułapek. Nie pokażemy tym sposobem na co nas stać a wyeliminujemy zagrożenie.
- A jeśli już będziemy musieli walczyć? - zapytała Sakura.
- Jak mus to mus. Nie damy się przecież zabić, by ukryć nasze możliwości. Po prostu starajmy się dostosować do ich poziomu by nie pokazać więcej niż potrzeba.
- Masz rację. - potwierdził Sasuke.
- I znów robię ci za budzik, dzieciaku. Spójrz łaskawie na zegarek. 
- Nikt cię nie prosił. - uniósł wzrok na zegar i zdębiał, widząc dwudziestą trzecią na nim.
- O cholera. - powiedział już na głos.
- Co?
- Ale już późno, trzeba się zbierać. - wstał od stołu.
- Faktycznie. - podnieśli się pozostali.
- Chodź Sakura, odprowadzę cię.
- Arigatou. - uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.
     Pożegnali się szybko z Sasuke i ruszyli do domu Sakury, zaś gdy Naruto wylądował w końcu w swoim łóżku, zasnął od razu kamiennym snem. W końcu zdobył przyjaciół, na których mógł liczyć.

2 komentarze:

  1. Witam,
    dobrze, że może liczyć na przyjaciół, po części opracowali plan działania....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Sas i Sakura dostali porcję informacji o Naruto :)

    OdpowiedzUsuń