Translate

wtorek, 15 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ 12

Rozdział 12


      Młody Namikaze zerwał się z łóżka wyrwany z koszmaru. Rozglądnął się spanikowany po swoim pokoju, aż jego spojrzenie nie padło na budzik, wskazujący szóstą rano.
- Cholera... - otarł twarz z potu i rzucił się z powrotem na poduszkę. - Kyu, co to było?
- Sen. 
- Co ty nie powiesz? - poderwał zirytowany głowę. - Z powodu zwykłego snu nie byłbym taki przerażony, tym bardziej, że nic strasznego w nim nie było.
        Usiadł z powrotem, rozmasowując obolałe skronie i starając sobie przypomnieć sen. Stał na polanie w okolicy, która przypominała obrzeża Konohy, choć rozpoznanie terenu było skomplikowane, bo wszystko pokrywała mgła. W jednej chwili przed nim pojawiły się cztery osoby, a raczej dzieci, po posturze ciała wnioskując. Byli mniej więcej w jego wieku, przynajmniej tak mógł przypuszczać. Dwie dziewczynki i dwóch chłopców. W jednej chwili dziewczyny spojrzały w stronę Naruto, a ich oczy rozbłysły intensywnym złotym światłem. Jedna z dziewczyn zaczęła się cofać i uciekła do lasu. Za nią pobiegli chłopcy, druga z dziewcząt zaś zaatakowała go. Blondyn, unikał wszystkich ataków, nie rozumiejąc co się dzieje. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że rolę się odwróciły to dziewczyna uciekała, a on próbował ją złapać. Była jednak nieuchwytna, jej ruchy przypominały taniec, wirowała między jego rękami, nie dając się złapać, aż nagle stanęła oddalona od chłopaka o zaledwie dwa kroki.
- Wszyscy jesteście tacy sami! - usłyszał krzyk dziewczyny. -  Nie jestem demonem! Wy nimi jesteście! Nienawidzę was!!!
     Krzyk roznosił się po całym lesie, słyszał go całym swoim ciałem. Gdy krzyk ucichł, dziewczyna zniknęła, a on poczuł paniczny strach. Nie bał się tej dziewczyny, bał się o nią. Czuł strach, że coś jej się stało, że stracił bliską sobie osobę...
- Kyubi...
- Dzieciaku, nie wiem. To był sen, może inny niż wszystkie, ale nic więcej z tego nie wydedukuję. Może twoja podświadomość przypomina ci o uaktywnieniu Siligana. 
- Nie, to nie było to.
- Więc to był zwykły sen.
- A jak nie? Te dziewczyny... te oczy, to był Siligan, prawda? One go miały.
- Daj mi spokój, Gaki. Jeśli to nie był zwykły sen to i tak nic nie zrobisz. Dowiesz się kiedyś, a teraz lepiej się rusz. 
- ...
       Podniósł się ociężale z łóżka i rozejrzał wokół. Odkąd zaczął trenować z Jirayą nie miał czasu nawet posprzątać. Umył się, zjadł śniadanie i przygotował do wyjścia, po czym zaczął ogarniać pokój. Tragedii nie było, zaledwie kilka zwojów walało się na ziemi i na stoliku, trochę kurzu na szafkach, dodatkowo kilka rzeczy w łazience. Ogarnął całe mieszkanie w nieco ponad godzinę i mając jeszcze dużo czasu poszedł się przejść. Mimo śniadania, gdy tylko mijał Ichiraku zaburczało mu w brzuchu.
- Staruszku, jedno Ramen, poproszę.
- Już się robi, Naruto-kun. Co tak wcześnie dzisiaj?
- A wstałem skoro świt i już zdążyłem zgłodnieć.
- Sokka, siadaj, już podaję.
      Czekał spokojnie na swoje danie. W tym czasie do pomieszczenia weszła drużyna ósma.
- Uzumaki? - prychnął Kiba.
- Cześć. - mruknął, nie zwracając zbytniej uwagi na chłopaka. - Cześć, Hinata-chan.
- Witaj, Naruto-kun. - zarumieniła się.
- Pozwolisz, że się dosiądziemy? - zapytała Kurenai, dowodząca drużyną.
- Hai, żaden problem.
      Po jego lewej usiadła Hinata, a po prawej, ku niezadowoleniu Uzumakiego, Kiba.
- Cztery Ramen, prosimy. - zawołała Jouninka.
- Hai! - odkrzyknął z zaplecza właściciel.
- I jak tam, Uzumaki, samopoczucie przed drugim etapem?
- Równie dobrze co przed pierwszym, Inuzuka. - odparł lekceważąco. - A Hinata-chan, jak ty się czujesz?
      Uśmiechnął się do niej wesoło.
- Dobrze, Arigatou.
- Cieszę się.
- Uzumaki, nie sądzisz, że mierzysz za wysoko, jak na ciebie, startując w egzaminie? - zaczepił go po raz kolejny Inuzuka.
      Naruto zacisnął zęby, lecz natychmiast się uspokoił.
- Nie.
- Jak ze mną rozmawiasz, to się do mnie odwróć. - warknął.
- Kiba. - upomniała go Kurenai.
       Namikaze westchnął krótko, odwracając się do chłopaka.
- W tym problem, że rozmawiam z Hinatą, a ty ciągle przeszkadzasz. Zajmij się sam sobą, z łaski swej. - zaskoczył wszystkich w budce.
- Coś powiedział?!
- Słyszałeś. - warknął. - Irytujesz mnie, Inuzuka.
 - Tyy!
        Kiba poderwał się z miejsca.
- Oy, oy, chłopcy co tu się dzieję? - do klientów wrócił właściciel z parującą miską w ręce.
- Nic, staruszku. - uśmiechnął się wesoło Naruto. - Moje Ramen?
- Hai, Naruto-kun.
- Arigatou.
- Co to miało być? - warknął Inuzuka, gdy staruszek wrócił do kuchni.
        Naruto pochłonął danie w ekspresowym tempie i odłożył miskę.
- Pieniądze na blacie, Staruszku! - położył przed sobą odliczoną sumę, plus napiwek.
- Hai, dzięki, Naruto. Powodzenia na egzaminie.
- Arigatou. Do zobaczenia za kilka dni.
         Zszedł z krzesła i się wyprostował, patrząc na Kibe.
- Ostrzeżenie, Inuzuka, byś nie wchodził mi w drogę. - powiedział chłodno, po czym uśmiechnął się do pozostałych. - Powodzenia na egzaminie Hinata - chan, Shino. Miłego dnia,  Kurenai- sensei.
- Hai... - wszyscy patrzyli zszokowani za wychodzącym chłopakiem.
        Naruto po krótkim namyśle udał się na górę Hokage. Postanowił chwilę pomedytować by opanować chakre przed egzaminem, jednak nijak nie mógł się skupić. Inuzuka kilkoma zdaniami wytrącił go z równowagi, do tego pokazał się Hinacie z tej ciemniejszej strony, a na dodatek po głowie chodziły mu w kółko postaci, ze snu. Siedział tak myśląc o wszystkim po trochu. Po jakimś czasie spojrzał na niebo i westchnął.
- Prawie dziewiąta.
        Podniósł się z ziemi i od razu pobiegł przed siebie, składając kilka pieczęci. Do Lasu śmieci odległość była nieco większa niż na pole treningowe i z powrotem, gdyż las był na uboczu, droga zajęła mu więc kilkanaście sekund więcej niż zwykle. Wyczuwając wcześniej przyjaciół, zatrzymał się przy nich, skupiając na sobie uwagę towarzyszy jak i innych uczestników.
- Nie możesz się pojawić w normalny sposób? - zapytał Sasuke.
- Spóźniłbym się. - stwierdził jakby nigdy nic i usiadł obok.
- Ściągasz na nas niepotrzebną uwagę.
- Zależy jak na to spojrzysz. Możesz też uznać, że gwarantuję nam ciekawszych przeciwników.
- Taa, lub że słabsi nie będą się do nas zbliżać.
- Dokładnie. - uśmiechnął się wesoło.
- Skończ się szczerzyć. - walnął chłopaka w tył głowy.
- Och, już nie przesadzaj. Po tylu latach udawania ciężko się przestawić.
       Naruto obrócił głowę gdy dostrzegł trzech członków ANBU, rozmawiających z ich egzaminatorką.
- Za chwilę będą zaczynać. - ściszył głos.
- Skąd wiesz? - spytała Sakura.
      Wskazał im głową gdzie mają patrzeć.
- Słyszę. ANBU w masce ptaka potwierdził, że wszyscy już są, ale o czymś jeszcze mówią.
- O czym?
- Cii!!! Jak gadasz mi nad uchem to nie słyszę!
      Dziewczyna zamilkła od razu. Blondyn zmrużył lekko oczy.
- Zaczęli szeptać, więc przez maski nie usłyszałem wszystkiego, ale...
- Ale?
- Wygląda na to, że w lesie zginęły jakieś osoby, możliwe, że organizatorzy etapu. ANBU szuka sprawców, ale niczego nie znaleźli.
- Czyli co? W lesie do którego mamy iść, czai się jakiś wrogi ninja? - zaczęła panikować Sakura.
- Uspokój się. - upomniał ją Naruto.
- Wątpię by ktoś tam jeszcze był. - odezwał się Sasuke. - Gdyby tak było nasze ANBU by go dorwało.
- Zapewne, ale jakiś interes miał by tam być. - mruknął Naruto, wciąż obserwując ANBU.
      Mężczyzna w masce kota odwrócił się w jego stronę i mimo, że chłopak nie widział jego oczu, wiedział, że ten patrzy na niego. Nie odwrócił jednak wzroku, obserwował ich, starając się coś wyczytać z ich postawy.
- Nie podoba mi się to. - mruknął pod nosem, spoglądając w końcu na przyjaciół.
- DOBRA!!! CISZA, SMARKACZE!!! - wrzasnęła fioletowo-włosa egzaminatorka, pojawiając się nagle na środku polany. - Za chwilę rozpoczniemy drugą część egzaminu na Chunnina. Za zadanie będziecie mieli głównie przeżyć w tym lesie. Drugim waszym zadaniem będzie zdobycie zwoju. Każda grupa otrzyma jeden zwój, Nieba, lub Ziemi. Egzamin musicie ukończyć z dwoma różnymi. Kilka zwojów ukrytych jest również w lesie. Pod warunkiem, że nic ich jeszcze nie zjadło. Najważniejsza zasada egzaminu nie wolno wam otwierać żadnego zwoju. Macie pięć dni, by ze zwojami pojawić się w wieży dokładnie po środku lasu.
- Tu jest tak jak podczas pierwszej części? Musi cała drużyna dotrzeć do wieży? - zapytał ktoś.
- Tak. Zdają tylko trzyosobowe grupy. Możecie wrócić z niekompletnymi częściami ciała, nieprzytomni, wasza sprawa. Mają być dwa zwoje i trzy żywi Gennini, nic innego się nie liczy,  jasne?
- Hai!
- Teraz wszystkie grupy ustawią się w kolejkach do tych czterech namiotów. - wskazała ręką za siebie. - Tam otrzymacie zwój i podpiszecie informację, że ani ja, ani Konoha nie odpowiada za niczyją śmierć.
       Po polanie przeszły głośniejsze szepty, Naruto i Sasuke wymienili krótkie uśmiechy.
- A jak ktoś nie podpisze?!
- To nie otrzyma pozwolenia na wejście do lasu i automatycznie obleje egzamin, to chyba logiczne. Dobrze, ustawcie się po zwoje. Ci gotowi, niech udają się do Chunninów przy głównej bramie. Zostaniecie odprowadzeni do bocznych wejść skąd wystartujecie.      
        Po pół godzinie wszyscy stali pod bramami, gdy zabrzmiała głośna syrena i bramy się otworzyły.
- Zaczynamy zabawę. - uśmiechnął się Naruto, wbiegając z pozostałymi do lasu.  - Zmieniamy lekko plany.
- Jakie i dlaczego? - Sasuke rozglądał się po lesie.
        Na razie wszystko wyglądało normalnie, jak w zwyczajnym lesie, ale pozory lubią mylić.
- Chcieliśmy powoli rozeznać się w sytuacji, ale nie mamy na to czasu. Sądzę, że to morderstwo nie było przypadkowe. To było ostrzeżenie dla organizatorów i coś czuję, że lepiej by jak najszybciej się stąd ulotnić.
- Może masz rację.  Znajdźmy zwój Nieba i spadajmy stąd.
- Co właściwie wiemy o tym lesie? - zapytała Sakura.
- Żyje tu mnóstwo dziwnych istot i jest placem zabaw dla ANBU.
- Brzmi nieciekawie.
- Nie martw się, Sakura, to będzie łatwizna. - uśmiechnął się pod nosem Naruto.
         Biegli już dwie godziny, wszyscy byli czujni i skupieni do granic możliwości.
- Zaczynamy... - Naruto, szepnął cicho, tak że usłyszeli go tylko pozostali.
- O, kogo my tu mamy? - usłyszeli za sobą. - Świeżo upieczeni Gennini Konohy. To będzie proste.
          Odwrócili się w biegu, ale było za późno. Kobieta za nimi doskoczyła do nich i złapała Uchihę za ramię, ciągnąc do siebie. Natychmiast przyłożyła mu kunaj do gardła.
-  Kuso... - mruknął chłopak, próbując się wyrwać.
- Sasuke-kun! - zapiszczała przerażona Sakura. - Puść go!
            Złapała drżącą ręką kunaj.
- Nie bój się, maleńka. Puścimy, ale najpierw wy oddacie nam swój zwój ziemi.
- Nic nie dostaniecie. - warknął blondyn.
- Co? Mam twojego kumpla! Oddaj zwój!
- Dał się złapać, to niech się teraz uwalnia. Nie oddam zwoju.
- Naruto! Zwariowałeś?! Daj im ten zwój! - krzyknęła Sakura. - Przestań! Wiem, że ranga Chunnina jest dla ciebie ważna, ale Sasuke... Możemy zawsze spróbować za rok. Daj im go!
             Dziewczyna była bliska płaczu, patrząc to na blondyna, to na Sasuke z kunajem  przy szyi.
- Pogięło cię do cholery! - wrzasnął Uchiha.
- Nie zaprzepaszczę swoich szans przez ciebie.
- Jak mnie zabije, to i tak nie zdasz! Zdobędziemy oba zwoje, najwyżej. Przestań się wygłupiać!
- Zamknijcie się! - warknęła kobieta, podchodząc bliżej. Jej towarzysze jak cień podążyli za nią.
- Jak chcecie zwój, to sami go sobie weźcie. - prychnął blondyn, wyciągając zwój i kunaj.
       Cztery kroki, trzy kroki, dwa, jeszcze tylko jeden... Naruto pochylił się lekko i ruszył kunajem, przecinając dotychczas niewidoczną żyłkę. Liście pod nogami ninja z wioski wodospadów zaszeleściły i po chwili wszyscy wisieli w powietrzu w siatce.
- Wy cholerne dzieciaki! - wrzasnęła kobieta i wbiła Sasuke kunaj w szyję, zamiast oczekiwanej krwi zobaczyła jednak chmurę dymu.
- Co? To był klon?
- Och. Już nie bądź taka zaskoczona. Wiedzieliśmy, że za nami idziecie od pół godziny. W takim czasie zastawienie pułapki nie jest jakimś szczególnym wyczynem. - Sasuke wyszedł za jednego drzewa, uśmiechając się lekko. - Masz, Naruto?
- A co, wątpiłeś we  mnie? - pokazał mu zwój Nieba i kabury na broń.
- Co? Kiedy ty?!
- Raczej, że wtedy gdy nie patrzyliście. - parsknął.
        Przywołał jednego klona i podał mu trzy kunaje.
- Zrobimy tak. Zabieramy zwój i waszą broń, bo się nam przyda. Zostawię wam tu klona, który przypilnuje by nic was nie zjadło. Jak my oddalimy się wystarczająco daleko, to was uwolni i da wam po kunaju. Tyle powinno wystarczyć dobremu ninjy by przetrwać. - uśmiechnął się wrednie i zniknął razem z pozostałymi w lesie
- Niech was szlag! - wrzasnęła za nimi.
       Naruto zerknął na wyglądającą już na zmęczoną Sakure i westchnął krótko. Chciał pokonać dzisiaj większą odległość, byli już zaledwie kilka godzin od wieży, ale narzucił jak widać zbyt duże tempo.
- Zróbmy postój. - stwierdził, zeskakując z gałęzi.
- Dobrze by było. - stwierdził Sasuke, zerkając na różowowłosą.
- Przepraszam. - mruknęła.
- Nie przejmuj się. Narzuciłem zbyt duże tempo. Jeśli będziemy zmęczeni łatwiej nas będzie pokonać. Zostaniemy tu kilka godzin i pójdziemy dalej.
- Tu? Nie szukamy polany?
- Na polanie będziemy zbyt widoczni. Idź spać my się z Sasuke zajmiemy wartami.
- Ale... Ja też mogę...
- Nie przejmuj się. - przerwał jej Sasuke. - My nie jesteśmy szczególnie zmęczeni. Damy radę.
- Wystarczą ci cztery godziny przerwy? - zapytał blondyn.
- Tak. - zapewniła.
- Więc postanowione. My zajmiemy się wartą, a ty odpocznij.
- Weźmiesz pierwszą?
      Blondyn odpowiedział kiwnięciem głowy. Sasuke i Sukura ułożyli się do snu, a Naruto wskoczył na jedną z gałęzi, by widzieć większy obszar. Spojrzał na przyjaciół i uśmiechnął się lekko. Sakura spała jak zabita, zaś Sasuke spinał się na każdy głośniejszy szmer. Nie spał, czuwał. Za chwilę powinien go budzić, by go zmienił, wygląda jednak na to, że będzie musiał obudzić obydwoje. Westchnął, zeskakując z gałęzi.
- Już? - zapytał Sasuke, siadając.
      Pokręcił przecząco głową i potrząsnął ramieniem Sakury. Dziewczyna poderwała się gwałtownie patrząc na chłopaka. Ten spodziewał się, że dziewczyna będzie zaspana i zdezorientowana, uśmiechnął się więc, widząc jej czujne spojrzenie.
- Wstawaj. Ktoś się zbliża. 
     Kiwnęła głową, podnosząc się z liści.
- Trzech? - zapytał Sasuke, a blondyn potwierdził.
- Chakra wydaje mi się znajoma, więc może być to ktoś z Konohy. Nie wydają się nastawieni negatywnie, może nas jeszcze nie wyczuli.
      Po kilku minutach na drzewach koło nich pojawili się Shikamaru, Choji i Ino.
- Siódemka. - mruknął Shikamaru. - Chodźmy.
      Chciał pobiec dalej, ale zatrzymał go Naruto.
- Zaczekaj, Shikamaru. Skoro nie atakujecie to znaczy, że macie oba zwoje. My też mamy dwa, możemy więc dalej iść razem. Będzie nam łatwiej.
     Chłopak spojrzał na swoich towarzyszy, którzy zgodzili się kiwnięciami głowy.
- Pokażcie zwoje. - zażądał.
     Naruto wyjął z kabury oba zwoje i pokazał je drugiej drużynie, po czym szybko je schował. Shikamaru kiwnął lekko głową i też pokazał ich zwoje, po czym zeskoczył na ziemie.
- Planowaliśmy tu zostać jeszcze z dwie godziny by odpocząć. - poinformował Sasuke.
- W porządku. Nam też przyda się przerwa.
- Mieliście jakieś ciekawe przeżycia? - zapytał Choji, wyciągając z kieszeni jakieś chrupki.
- Poza dwumetrowym pająkiem, to nie. A wy?
       Naruto zainteresował się, widząc jak cała trójka się spina.
- Spotkaliśmy drużynę z Suny. - mruknął Choji, przestając jeść.
- Walczyli z kimś. Ten czerwonowłosy, zabił ich wszystkich, miażdżąc ich piaskiem. - wyjaśnił Shikamaru.
- To straszne. - wyszeptała Sakura.
- Tak. - wtrąciła Ino. - Wyglądał jak jakiś demon,  jego chakra... Nawet na nas nie spojrzał a trzęsłam się jeszcze przez pół godziny.
- Tak, nigdy nie czułem tak wielkiej żądzy mordu. - Choji napchał sobie usta chrupkami.
- Czyli lepiej go unikać. - stwierdził blondyn, wymieniając z Sasuke i z Sakurą krótkie spojrzenia.
         Naruto położył się pod drzewem, postanawiając jednak chwilę odpocząć. Wartą oficjalnie zajął się Sasuke, ale reszta też nie zamierzała się kłaść, więc nie było problemu. Zamknął oczy i skupił się na przepływie chakry w otoczeniu. Wyczuwał stado jeleni kilkaset metrów od nich, wiele ptaków i gryzoni wokół. Czym dłużej medytował, tym głębiej zatapiał się w obiegu chakry i dalej i więcej czuł. Wyczuł oddaloną od nich o jakieś dwa kilometry drużynę, kierowali się w stronę wieży, dość szybkim tempem. Zignorował ich i przeszedł dalej. Znów wyczuł niewielkie stado saren i kilka obcych stworzeń, których nie był wstanie rozpoznać, gdy nagle wyczuł dziwną chakre. Była potężna i mroczna, ta osoba była  sama, nie miał drużyny. Skupił na nim pełną uwagę, gdy nagle to poczuł... Ta energia stała się nagle potężniejsza, ciemniejsza, zaczęła go wciągać, poczuł jak coś obślizgłego krępuje mu nogi. Zerwał się ze swojego miejsca, ciężko dysząc i zaskakując wszystkich.
- Koszmar? - zapytał Choji, poddając mu paczkę z chipsami. - Mi zawsze pomagają.
          Blondyn pokręcił jedynie przecząco głową.
- O co chodzi? - zapytała Ino, widząc jak Sakura i Sasuke stoją z kunajami w ręku i się rozglądają.
- Naruto, ktoś się zbliża? - zapytała dziewczyna.
- Nie...
- Więc o co chodzi? - spytał Sasuke, uspokajając się lekko.
- Ktoś... wyczułem kogoś.
- Blisko?
           Pokręcił przecząco głową.
- Więc w czym problem?
- Lepiej już chodźmy. - wstał z ziemi, rozglądając się wciąż lekko spanikowany.
- Naruto. - Sasuke złapał go za bark, zatrzymując go na miejscu.
- Idziemy do wieży. - strzepnął jego rękę. - Nie wiem kto to był, ale był sam a jego chakra była równie przerażająca, co tego całego Garry z piasku.
          Wszyscy drgnęli słysząc słowa chłopaka.
- W takim razie chodźmy. - stwierdził Sasuke. - Idziecie?
- Tak. - przytaknął Shikamaru, wciąż analizując sytuację.
            Wszyscy wskoczyli na drzewa i pobiegli w stronę wieży, uprzednio zacierając wszelkie ślady swej bytności pod tamtymi drzewami.
- Sakura?
- Tak? - obróciła głowę w stronę Ino.
- Dlaczego tak polegacie na słowie Naruto?
             Sakura poczuła jak cała drużyna dziesiąta ją obserwuje.
- Bo jest świetnym sensorem.
- On?
- Hai! Potrafi wyczuć chakre nawet z kilku kilometrów.
              Przyśpieszyła by zrównać się z chłopakami, ignorując zaskoczonych znajomych.
- Naruto, myślisz, że to ta osoba, która zabiła tamtych organizatorów.
- Nie wiem, może, ale miałem wrażenie, że zaraz zginę.
- Przy Garze też się tak czułeś? - spytał Sasuke, pamiętając reakcję chłopaka na pojawienie się rudowłosego.
- Nie. Chakra Garry sprawiła, że czułem potrzebę chronienia się. Instynktownie odskoczyłem by zachować odległość i móc się bronić. Chakra tego kogoś... sprawiła, że nie mogłem się ruszyć. Miałem wrażenie, że pełzają po mnie węże i mnie unieruchamiają.
- O czym mówicie? - podbiegł do nich Shikamaru. - Kto zginął?
- Przed egzaminem Naruto usłyszał jak ANBU rozmawia z naszą egzaminatorką. -  powiedział Sasuke.
- Ktoś został zamordowany w lesie. Prawdopodobnie organizatorzy. ANBU szukało sprawcy, ale nic nie znaleźli.
- Skąd to wiesz? Siedziałeś z pozostałymi przed egzaminem.
          Naruto odwrócił głowę w stronę Nary i uśmiechnął się lekko.
- Mam dobry słuch.
           Odbił się mocniej od gałęzi, zostawiając zaskoczonego chłopaka kawałek za sobą.
- AAAAAAAAAA!!! - wszyscy odwrócili się w stronę krzyczącej Sakury.
- Sakura! - krzyknęła Ino.
           Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem na pięciometrową stonogę, trzymającą szczypcami dziewczynę za włosy.
- Cholera! Skąd to cholerstwo się tu wzięło?! - zawołał Naruto, zawracając.
            Wszyscy z przerażeniem patrzyli jak ogromny stawonóg powoli zaczyna wciągać włosy dziewczyny do swej paszczy. Sakura w jednej chwili wyjęła z kabury kunaj i ścięła sporą ilość swoich włosów, uwalniając się i uciekając. Sasuke natychmiast wykorzystał okazję i rzucił w stwora kunajem z taką siłę, że przybił go do drzewa i od razu zabił.
- Nic ci nie jest? - zapytała Ino, podchodząc bliżej do lekko roztrzęsionej dziewczyny.
- Nie... - pokręciła głową. - To znikąd pojawiło się koło mnie i...
- Już w porządku. - uspokoił ją Naruto. - Ważne, że się uwolniłaś.
- Może zróbmy krótki postój. - zaproponował Choji.
             Sasuke i Sakura spojrzeli na Naruto, który kiwnął lekko głową. Wszyscy usiedli pod drzewami, rozglądając się wciąż uważnie. Ino zaś zaproponowała Sakurze, że wyrówna jej mniej więcej włosy za pomocą kunaja. Po niedługim czasie ruszyli dalej, uspokojeni widokiem wieży w oddali. Naruto odetchnął głęboko ścierając kropelki potu z czoła i brody. Spojrzał na niebo, gdzie słońce, mimo wieczoru, wciąż mocno grzało.
- Słabo mi.
            Usłyszał cichy głos Ino niedaleko siebie. Obejrzał się na pozostałych i zmrużył oczy. Wszyscy byli zbyt zmęczeni jak na kilkadziesiąt minut biegu, po przerwie, nie ważne, że krótkiej. Zerknął na wieże, która wyglądała jakby wcale się nie zbliżyła. Podniósł lekko spojrzenie i drgnął ledwo zauważalnie, gdy dostrzegł przybitą do drzewa, ogromną stonogę. Podbiegł wolno do Shikamaru, tak by nie wyglądało to podejrzanie.
- Co jest?
- Muszę coś sprawdzić. Jakbym miał się wywalić to mnie podtrzymaj i o nic nie pytaj. - powiedział na tyle cicho, że nawet chłopak ledwo go dosłyszał.
           Naruto złapał się za ramię chłopaka i zamknął oczy, skupiając się w pełni na ich opływie chakry. Skrzywił się lekko, widząc jak energia ulatnia się z ciał jego przyjaciół, a z niego to wręcz wypływa jakby ktoś odkręcił kurek. Westchnął otwierając oczy i odsuwając się nieznacznie od Shikamaru.
- I?
- I mamy problem.
- Jaki?
          Rozmawiali na tyle cicho, że nawet pozostali nie zauważyli, że jest coś nie tak.
- Jesteśmy w Genjutsu, lub w czymś podobnym.
           Nara spojrzał uważnie na biegnącego koło niego chłopaka. Wyglądał na spokojnego, rozglądał się co jakiś czas po okolicy i ocierał pot z czoła.
- Wieża w ogóle się nie przybliża. Przed chwilą minęliśmy znowu tą stonogę, a do tego ktoś wysysa z nas chakre.
- Teraz to sprawdzałeś?
- Tak. Mam pomysł.
- Jaki? - spytał, patrząc uważnie na chłopaka. Takiego Uzumakiego jeszcze nigdy nie widział.
- Musimy wywołać jakiś wybuch by nic nie było widać. Resztą ja się zajmę. Dasz radę coś zrobić?
- Za jakie grzechy?  - westchnął krótko. - Dam radę, ale nie opanowałem tego do końca i zużyje to resztę mojej chakry.
- Nie mamy czasu, ani możliwości by informować innych. Bo ten co nas obserwuje zauważy. Będziesz musiał złapać ich cieniem by niezauważenie przeszli do lasu i się schowali.
         Westchnął.
- Dam radę, ale najpierw powiedz co zamierzasz.
          Chłopak zmierzył Nare zirytowanym spojrzeniem, po czym zaczął mówić.
- Gdy nic nie będzie widać stworzę klony i zamienię je w nas wszystkich. Będą udawać zmęczone, więc przeciwnik się pojawi, a my go zaskoczymy.
- Zadziwiasz mnie, a co jeśli oni też dadzą klony?
- Nie będą walczyć z ledwo żywymi przeciwnikami. Pokażą się, gdy uznają, że im nie zagrażamy. Nara, nie ma czasu. Jak dalej tak sobie będziemy  plotkować, to zauważą że coś jest nie tak.
- Ile czasu wytrzymasz?
- ... nie wiem. Chakra wypływa ze mnie jak z kranu woda. Do tego będę musiał dostosować ilość chakry w klonach do was. Najgorsze jest to, że z klonów szybciej ucieka chakra, więc będę musiał je pompować, co jest cholernie męczące.
- Pośpieszmy się.
         Złożył zaledwie jedną pieczęć i dość mocno się skupił. Naruto poczuł nagle zawirowanie chakry i z zaskoczeniem zauważył jak cienie pod drzewami zaczynają nienaturalnie się poruszać. Spojrzał na Nare, to z całą pewnością nie była typowa technika jego klanu. Przyjrzał mu się dokładniej i dopiero po chwili zobaczył bardzo cienką nitkę cienia, która połączyła się z cieniami drzew, które kontrolował chłopak.
- Nieźle... - mruknął pod nosem.
         Nie wiedział co Shikamaru dokładnie zrobił, ale wyglądało to tak, jakby jego cienie eksplodowały. W powietrze wzniosło się dużo pyłu i piachu przez co nic nie było widać. Widział kątem oka jak chłopak resztkami sił łapie swym cieniem pozostałych, lecz nie miał siły iść dalej. Naruto przytrzymał go i złożył jednocześnie charakterystyczną pieczęć. Koło nich pojawiło się sześć klonów blondyna. Po chwili przeobraziły się w członków obydwu drużyn i ustawiły się na drodze. Naruto przerzucił sobie ramię Shikamaru przez bark i pomógł mu biec w stronę krzaków, zmuszając pozostałych do tego samego.
- Udało się. - wyszeptał siadając i ciągnąc Nare za sobą.
          Ino wylądowała koło niego, miała już pytać o co chodzi, gdy jej usta zostały zasłonięte dłonią chłopaka. Sasuke rozumiejąc nieco więcej z tej sytuacji złożył kilka pieczęci.
- Iluzja maskująca. Nikt nas tu nie zauważy. - wyszeptał. - Ale usłyszy.
          Spiorunował Ino wzrokiem. Naruto ignorując wszystkich skrzyżował nogi i skupił się na kontrolowaniu klonów, zaś Shikamaru wciąż obserwując blondyna wyjaśnił pozostałym sytuację. Tak jak myśleli zaraz po nieoczekiwanym wybuchu przeciwnicy się pojawili i zaatakowali wykończonych Genninów. Naruto jęknął krótko, gdy klon Chojego by nie zniknąć pobrał od niego sporą ilość chakry. Klony udając zmęczenie, zaczęły się chwiać i popadały na kolana.
- Co jest? Dzieciaczki się zmęczyły? - doszedł ich męski głos. - Oddajcie nam wasze zwoje, a puścimy was żywych.
- Nigdy! - odkrzyknął klon Naruto.
- Zaraz osiągnę limit. - sapnął oryginał, ignorując zalaną potem twarz.
- Ja i Naruto nie damy rady iść. - westchnął Shikamaru. - Jakie to jest upierdliwe. Gdy podejdą wystarczająco blisko Choji złap ich.
         Chłopak kiwnął lekko głową, zaglądając za krzaki i przygotowując się do użycia klanowej techniki.
- Obróć ich w moją stronę to złapię ich w genjutsu. - powiedział Sasuke, uaktywniając Sharingan.
          W jednej chwili Akimichi złożył kilka pieczęci a jego prawa ręka się powiększyła. Zamachnął się nią, chwytając przeciwników, co potwierdziły krótkie krzyki.
- Co jest?!
- Co to jest?!
          Sasuke wyskoczył na drogę i zaległa cisza. Naruto i Shikamaru zostali na ziemi ledwo żyjąc, a pozostali poszli sprawdzić jak wygląda sytuacja.
- Upierdliwe...
- Upierdliwe...
           Powiedzieli jednocześnie Uzumaki i Nara. Obydwoje spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się lekko.
- Trzeba by tam iść, a mi się nie chcę... - mruknął blondyn.
- Zdrzemnąłbym się...
- Popieram. Pierwszy raz w życiu mam tak mało chakry, że nie mogę się ruszyć.
- W sumie, to ja też...
- Dacie radę wstać czy wam pomóc? - podszedł do obydwojga Sasuke z Chojim.
- Nie. Naradziliśmy się, że obydwoje zostajemy tu na drzemkę. - stwierdził Uzumaki.
- Ech, ruszaj się. - złapał go za koszulkę i poderwał na równe nogi.
          Od razu musiał go podtrzymać bo nogi pod chłopakiem się ugięły.
- No weź. Jak tobie chakry brakuje to co my mamy powiedzieć?
         Choji pomógł wstać Shikamaru i razem wyszli na drogę.
- Co z nimi robimy?
- Zabieramy zwoje i idziemy. - stwierdził Naruto.
- Po co nam ich zwoje? Mamy już potrzebną ilość.
- No i? Są upierdliwi. Mają jeszcze cztery dni by zebrać z powrotem dwa. Jak weźmiemy te, to mniej drużyn przejdzie. Nikt nie mówił, że nie wolno tak robić.
- Coś w tym jest. - mruknął Sasuke. - Dziewczyny, przeszukajcie ich.
- Dlaczego my? - oburzyła się Ino, patrząc niepewnie na błądzących niewidzącymi oczami przeciwników.
- Bo Naruto i Shikamaru ledwo  stoją, a chłopaki im pomagają. - stwierdziła Sakura, kucając przy pierwszym. - Sasuke-kun, nie możesz ich uśpić?
- Mogę, ale po co?
- Po nic. - szukała dalej, starając się nie patrzeć na ich oczy. - Mam.
- Sprawdź pozostałych.
- Po co?
- Może mają drugi zwój.
- To po co by dalej walczyli?
- By wykluczyć większą ilość przeciwników, tak jak my to teraz robimy?
- Och, no dobra.
       Przeszukała drugiego, a w tym samym czasie Ino przeszukiwała trzeciego.
- Mam. - odezwała się blondynka i wyjęła zwój Ziemi.
- Świetnie. To co? Ruszamy? - zapytała Sakura.
- Hai!
         Dalsza droga nie sprawiała im już żadnego problemu. Powoli podeszli do wieży.
-  Zastanawia mnie coś. - mruknął Naruto.
- Co?
- Z tego co wiem ANBU nie biorą udziału bezpośrednio w egzaminie. - wskazał głową na  mężczyznę w masce wilka i w pełnym umundurowaniu ANBU.
- Pewnie sprawdzają wszystkich ze względu na tamten atak. - powiedział cicho Sasuke.
        Podeszli bliżej mężczyzny, mając się na baczności.
- Zwoje. - zażądał.
        Wyjęli wszystkie zwoje jakie mieli.
- Jak mamy za dużo, to co? - spytał Naruto.
         ANBU milczał krótką chwilę.
- Macie przekazać mi minimum dwa różne zwoje na drużynę.
- Czyli resztę też możemy zostawić. - uśmiechnął się lekko, przekazując mu trzy zwoje drużyny siódmej. Shikamaru również po chwili przekazał mu swoje trzy zwoje.
- Dobrze. Możecie wejść. W środku zaczekacie na koniec egzaminu.
- Hai!
- Skończył już ktoś etap? - zapytał Sasuke, nie oczekując w sumie odpowiedzi.
- Dwie drużyny. - odparł wilk i zniknął.
- Nieźle. My uwinęliśmy się w jedenaście godzin, a ktoś był już przed nami. Ciekawe kto.
          Ruszyli razem do środka, minęli kilka korytarzy i dotarli w końcu do trochę większego pomieszczenia. Stanęli w wejściu i dostrzegli faktycznie dwie grupy. Pierwszą było rodzeństwo Sabaku, a drugą drużyna Ósma. Naruto i Sasuke byli z przodu. Zrobili krok w stronę sali by przejść przez dość wysoki próg, gdy usłyszeli wołanie Hinaty.
- Uważajcie, ta sala blokuje...
           Za późno. Stanęli w wejściu i poczuli jak przez ich ciało przebiega dziwne wyładowanie. Obydwojgu zrobiło się słabo. Pod Naruto ugięły się kolana, a otępiały lekko towarzysz nie zdołał go utrzymać i runął na ziemie.
- ...chakre...Naruto-kun?
      Usłyszał jak Hinata kończy swoją wypowiedź i woła jego imię.
- Żyję. - uniósł rękę do góry, obracając się uprzednio na plecy. - Dzięki, Teme! Na ciebie zawsze można liczyć!
- Zamknij się, Baka. Jakbyś nie padł jak długi, to bym cię utrzymał!
- Przestańcie się kłócić. - zatrzymała się koło nich Sakura, na której przejście progu nie zrobiło jakiegoś większego wrażenia.
- Wstajesz, czy tak będziesz leżeć, Uzumaki?
- Poczekaj, niech ja odzyskam trochę sił, to skopię ci to Uchihowskie dupsko. Zobaczysz!
- W takim razie sobie leż.
- No nie bądź taki!
- Idę usiąść. Jestem zmęczony.
- Teme!
- Jak dzieci. - westchnęła różowowłosa. - Cześć Hinata, wiesz po co ta bariera?
- Chyba po to byśmy tu nie walczyli. Co się stało Naruto- kun i Shikamaru-san?
- Aaa, zaatakowali nas już niedaleko stąd. Wyssali z nas sporo chakry zanim Naruto zauważył, że coś jest nie tak. Potem razem z Shikamaru wyrwali nas z tej pułapki, ale stracili na tym sporo chakry.
- Sokka.
- Nie rozumiem, Hinata. - podeszła bliżej Ino. - Naruto zwaliło z nóg, a nam tylko zakręciło się w głowie.
- Nie wiem... nie wiem od czego to zależy. - mówiła cicho. - Kiba-kun twierdzi, że od tego ile ktoś ma chakry. Tamten rudowłosy chłopak z Suny, też się przewrócił.
- Byliście przed nimi? - zapytał Choji.
- Nie, ale oni... oni chodzili jeszcze po korytarzach i jak tu dotarli to my już byliśmy.
- Sokka.
- To by wyjaśniało dlaczego, tylko jego powaliło. - mruknął Sasuke.
- Ej, ja tu jestem. - prychnął Uzumaki. - Może trochę niżej niż zwykle, ale nie gadajcie jakby mnie tu nie było.
- Nie sądzę by to na tym polegało. - szepnęła Hinata.
- Jak to? - zapytała Sakura.
- Ja nie mam jakoś szczególnie dużo chakry, a też upadłam.
- To nieprawda. - Naruto z lekkimi trudnościami zaczął się podnosić z ziemi.
- Nani?
- Masz więcej chakry niż przeciętny ninja w naszym wieku, choć nie jest to zawrotna ilość, ale twoja chakra jest dziwnie intensywna. Inna niż zwykle.
- Co masz na myśli? - spytał Shikamaru.
         Blondyn wzruszył lekko ramionami.
- Mówię co zauważyłem. Nie wiem co to oznacza. Możemy usiąść? Dalej kręci mi się w głowie.
- Usiądźcie z nami. - zaproponowała Hinata, rumieniąc się lekko. - Lepiej się trzymać w grupie.
- Masz rację. - uśmiechnął się do niej Naruto.
         Wszyscy ruszyli w stronę Kiby i Shino, a Naruto starał się ignorować, wiercące w nim dziurę, zimne spojrzenie Garry.
- Czego tu chcesz, Uzumaki? - warknął Kiba.
- Też się nie cieszę, że cię widzę, Inuzuka. - usiadł obok Hinaty i Sakury, zamykając oczy.
- Kiba-kun, to niegrzecznie. - Hinata próbowała opanować Inuzuke z psem na głowie.
- To będą długie cztery dni. - westchnął Uzumaki, odcinając się od wszystkich i zagłębiając w swą podświadomość.
- Kyubi, mamy cztery dni. Potrenujemy?
- Zawsze ma mało... No ale zapraszam...

1 komentarz:

  1. Witam,
    udało im się być jednymi z pierwszych, wspaniale współpracowali między sobą....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń