Translate

wtorek, 15 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ 8

Rozdział 8

      Czas mijał szybko. Naruto nim się obejrzał miał już trzynaste urodziny. Siedział akurat w kuchni i pochłaniał trzecią miskę Ramen na śniadanie.
- Młody, masz zacząć się zdrowo odżywiać. 
- Marudzisz...
- Młody! 
- Dobra, dobra, zastanowię się. Chcesz coś ode mnie?
- Tak. Jak skończysz to przenieś się na górę Hokage tak jak cię uczyłem. 
- Nie! Znowu walnę w drzewo!
- Nie dyskutuj! Masz tę technikę opanować do perfekcji!
- Hai... - mruknął niezadowolony, wstając.
           Wyrzucił pudełka do śmieci i stanął na parapecie, składając kilka pieczęci. Skupił się do granic możliwości, ostatnio gdy się rozkojarzył, to źle wycelował i odbił się od drzewa łamiąc sobie nos. Dobrze, że Kyubi szybko go nastawił. Skończył składać pieczęci i mruknął cicho.
- Shunshin no jutsu. - spojrzał na górę Hokage i odbił się od parapetu.
             Ani na moment nie odważył się zamknąć oczu. Odbił się od ostatniego budynku i stał na skraju monumentu czwartego. Cała podróż nie zajęła mu więcej niż 10 sekund. Zawiał mocny wiatr i popchnął go do tyłu. Szybko ogarnął sytuację, rozumiejąc, że zaraz spadnie z głowy w dół. Wypracowany refleks pozwolił mu złapać się stopami ściany i zawisł w poziomie. Napiął wytrenowane mięśnie, przelewając do nich dodatkowo chakre by grawitacja nie pociągnęła go w dół i wspiął się z powrotem na szczyt.
- Znowu nie tak!!! - wrzasnął niezadowolony.
- Uspokój się, Gaki! Było lepiej niż ostatnio, za niedługo się nauczysz. Coraz naturalniej przychodzi ci omijanie przeszkód.
- Ćwiczę to już kilka dobrych dni.
- Nie bądź niecierpliwy, Gaki! Pięć dni zajęło ci nauczenie się techniki, którą twoi koledzy nauczą się za kilka dobrych lat. 
- No i co?
- Co ja z tobą mam? Dobra, siadaj, nie jęcz i słuchaj. Mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia.
- Okej, to słucham.
- Po pierwsze wszystkiego najlepszego. 
- Dzięki, Kyu.
- Kończysz dzisiaj trzynaście lat. Nie przez przypadek dzisiaj akurat wziąłem cię na tę rozmowę. 
- Co masz na myśli?
- W wieku trzynastu lat osoby z twojego klanu mogły uaktywnić Dojutsu. - zamilkł, czekając na reakcję.
- ... czekaj, że co?! Nie rozumiem, wiesz z jakiego klanu pochodzę?
- Hai.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej! - krzyknął, zrywając się z miejsca.
- Siadaj! 
- Dlaczego?! ODPOWIEDZ!
- NIE ROZKAZUJ MI!!! - wrzasnął lis. - Nie byłeś gotowy. 
- Robiłem wszystko co chciałeś! Wykonywałem wszystkie twoje polecenia, a ty nie mogłeś mi nawet powiedzieć kim są moi rodzice, mimo, że wiedziałeś ile to dla mnie znaczy!!!
- ZAMILCZ, GAKI!!! 
             Lis ściągnął chłopaka przed swe oblicze i ryknął na niego, sprawiając, że blondyn mimowolnie się wzdrygnął, widząc jak woda pod jego stopami się gotuje.
- Chcę ci to wyjaśnić, ale nie dajesz mi dojść do głosu, dzieciaku! - uspokoił się lekko.
             Naruto wziął kilka głębszych wdechów by zapanować nad nerwami i spojrzał już spokojniej na swego lokatora.
- Przepraszam.
- Wracaj do rzeczywistości i słuchaj.
- Nie mogę tu zostać?
- Możesz, ale jak ktoś się znajdzie koło ciebie to ciężko będzie mu wyjaśnić, że rozwrzeszczany i nadpobudliwy idiota potrafi tak głęboko medytować. Chociaż mi to na rękę.
- Masz rację.
           Skupił się i po otwarciu oczu znów stał na głowach Hokage, usiadł od razu, otwierając się na głos Kyubiego.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Obydwoje najlepiej wiemy jak traktowali  cię mieszkańcy, gdybyś w napływie złości im to wyrzucił traktowaliby cię jeszcze gorzej. Jak potwora i kłamcę. 
- Więc kim byli?  Dlaczego ich nie ma? Zginęli podczas twojego ataku?
- Tak. 
          Naruto przymknął oczy i odetchnął głęboko, odsuwając od siebie łzy.
- Twoja matka nazywała się Kushina Uzumaki.
- ...Kushina Uzumaki...? Coś mi to mówi...
- Tak. Czytałeś o niej w historii moich Jinchuuriki i w historii czwartego.
- Czwartego? Dlaczego? Co moja mama ma wspólnego z Hokage?
- Była moją drugą Jinchuuriki i żoną czwartego Hokage. Jesteś jego synem. 
- CO?!
- Jak wiesz, dzień mojego ataku był jednocześnie dniem twoich narodzin. Podczas porodu pieczęć mnie wiążąca osłabła, a następnie pękła. Uwolniłem się i ... szczerze nie pamiętam co się działo. Pierwsze co pamiętam to jak stałem nad wami. Twoi rodzice byli przebici moim pazurem i chronili ciebie. Chwilę później twój ojciec mnie zapieczętował w tobie, poświęcając wszystko co miał. Siebie, ukochaną żonę i normalne życie ukochanego syna. 
- Ale... - z oczu pociekły mu łzy. - Dlaczego zaatakowałeś? Dlaczego nic nie pamiętasz?
- Mój atak był przez kogoś zaplanowany. 
- Jak to?
- Podczas porodu twój ojciec stale utrzymywał moją pieczęć bym się nie uwolnił. Nie byłoby na to szans, gdyby ktoś ich nie zaatakował. Ten ktoś zabił żonę Sarutobiego, która pomagała przy porodzie i zabrał ciebie. Twój ojciec uratował cię, ale zostawił Kushinę. Uchiha w spiralnej masce.
- Uchiha?
- Tak. Zabrał twoją matkę i wyciągnął mnie z niej, następnie zaczął kontrolować przez Genjutsu.  Nie wiem jaki miał w tym cel, ale ten mężczyzna jest bardzo potężny i musimy na niego uważać. 
- Rozumiem. - otarł łzy z twarzy i zapadł na chwilę w zadumę. - To niesamowite, człowiek, którego zawsze uważałem za ninja i Hokage perfekcyjnego okazał się moim ojcem. Zawsze chciałem być taki jak on...
- Wiem, Gaki.
- Mówiłeś coś o Dojutsu.
- I przechodzimy do najważniejszej sprawy. Klan Namikaze posiada Dojutsu. 
- Jakie? Słyszałem tylko o trzech rodzajach Dojutsu, ale...
- Te jest inne. Świat Shinobi wie powszechnie o trzech, Rinneganie, Sharinganie i Byakuganie. Sharingan i Byakugan wywodzą się bezpośrednio od Rinnegana, którym posługiwał się Mędrzec sześciu ścieżek. Mędrzec miał dwoje synów, jeden z nich odziedziczył Rinnegan, a drugi uaktywnił nowe Dojutsu, Siligan. Rinnegan z całą pewnością do pewnego momentu pojawiał się dużo rzadziej od Siligana. 
- Do pewnego czasu?
- Tak, do drugiej wielkiej wojny Shinobi, kiedy klan Namikaze, uznawany za największe zagrożenie, ze względu na ich moc, został praktycznie wybity. 
- Jak to?
- Wszyscy bali się twego klanu, gdyż był nie do zatrzymania. Nie każdy członek klanu posiadał Siligan, ale mimo to wszyscy byli geniuszami owianymi sławą. W czasie wojny zostali celem wszystkich nacji, nawet kilka osób w Konoha chciało się ich pozbyć. Z wojny z życiem uszli jedynie twoi dziadkowie. Rok później urodził się twój ojciec, podczas porodu zmarła twoja babka, a twój dziadek pięć lat później zginął na misji. Obydwoje posiadali Siligan, podobnie jak twój ojciec, jednak o tym nie znajdziesz zapisków bo nie za bardzo się tym chwalił. Mało kto nawet w wiosce miał o tym pojęcie. 
- Jaką moc ma Siligan?
- Nie wiem dokładnie. Twój ojciec nie mówił o tym zbyt dużo, a ja z innymi członkami nie miałem kontaktu.  Z tego co wiem to dzieli się na sześć poziomów. Każdy odpowiada jednemu żywiołowi i ...
- Ale żywiołów jest pięć.
- Ech, źle się wyraziłem. Pierwsze pięć odpowiada żywiołowi u każdego podobno różnią się kolejnością. Jeśli uaktywnisz Siligan, to twoim pierwszym poziomem będzie Fuuton, a ostatnim Doton. Z Fuuton utożsamiasz się najlepiej a z Doton najsłabiej, to dlatego. Każdy Shinobi może opanować dwa elementy dlatego możesz używać Katon i Fuuton, a reszta jest poza twoim zasięgiem dopóki nie uaktywnisz Siligana. Z tego co wiem każdy poziom łączy się dodatkowo z jakąś inną umiejętnością. 
- Co masz na myśli?
- Hmmm, przy Doton zwiększa się siła fizyczna i szybkość, przy Suiton zdolności telepatyczne i płynność ruchów. 
- A reszta?
- Nie mam pojęcia.  Tego twój ojciec używał najczęściej, więc to wyłapałem reszty dowiesz się sam. 
- Ale jak mogłeś wyłapać zmianę płynności ruchów?
- Twój ojciec sam w sobie walczył na niesamowitym poziomie, ale gdy uaktywniał Siligan... był nietykalny. 
- Sokka, co jest silniejsze Siligan czy Rinnegan?
- Ciężko powiedzieć. Oba są potężne. Ogólnie wydaje mi się, że Rinnegan, ale wszystko zależy od użytkownika. 
- Rozumiem. A wiesz czym jest szósty poziom?
- Nie mam pojęcia. 
- Jak mogę uaktywnić Siligan?
Mósisz udać się do Świątyni Światła w kraju ognia. To jednocześnie świątynia klanu Namikaze. Żyją tam mnisi, którzy będą wstanie ci pomóc. 
- Sokka, ale jak ja się tam dostanę?
- Zastanowimy się nad tym później. Ktoś się zbliża. 
         Otworzył oczy i spojrzał w bok, gdzie po chwili pojawił się członek ANBU.
- Coś się stało? - zapytał, zaskakując elitarnego ninje Konohy.
         Nie spodziewał się pewnie, że zwykły, mało ogarnięty gennin go wyczuje.
- Naruto Uzumaki, jesteś wzywany do Hokage- sama.
- Rozumiem, już idę.
        Członek ANBU natychmiast zniknął a blondyn chciał zeskoczyć z głowy swego ojca.
- Naruto! - warknął ostrzegawczo Kyubi.
- Ech, jasne.
         Złożył potrzebne pieczęci i wylądował przed gabinetem Hokage, lekko się chwiejąc i prawie przewracając.
- Lepiej. - mruknął Kyubi, układając się do snu.
         Naruto wziął głębszy wdech i zapukał do drzwi.
- Wejść!
         Otworzył drzwi i wszedł do gabinetu.
- Ohayo, Hokage-sama, wołałeś?
- Tak, Naruto, wejdź proszę i usiądź.
- Hai!
          Zajął miejsce przed Hokage i zastanowił się o co może chodzić.
- Naruto, Kakashi poinformował mnie, że wiesz o lisim demonie.
- Hai! - spoważniał i przyjrzał się uważnie głowie wioski.
- Chciałem ci wytłumaczyć dlaczego...
- Hokage-sama, ja rozumiem dlaczego mój tata go we mnie zapieczętował i dlaczego mi nie powiedziałeś. Chciałeś mnie chronić i nie patrz tak na mnie, staruszku. Kyubi przed chwilą powiedział mi o rodzicach i moim Dojutsu. O nim chciałbym wiedzieć coś więcej, jeśli byś mógł.
- Och... - zagłębił się głębiej w fotelu, widząc nowe, poważne oblicze chłopca. - Naruto, przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, ale...
- Było lepiej, że nie wiedziałem. Kyu powiedział to samo. Powiesz mi więcej o Siliganie?
- Nie sądzę bym mógł ci powiedzieć więcej, niżeli dowiedziałeś się od Kyubiego no Kitsune. Nie posiadam na ten temat zbyt wiele informacji, ale znam kogoś kto wie więcej. Lada dzień przybędzie do wioski i wyjaśni ci więcej, a później weźmie na trening byś opanował Siligan i inne sztuki Shinobi.
- Kim on jest?
- Mój były uczeń i jeden z legendarnych Sanninów Konohy, oraz... twój ojciec chrzestny.
- Ojciec... chrzestny...?
- Hai! Jiraya był senseiem twojego ojca, byli bardzo blisko. Będzie mógł Ci więcej opowiedzieć o twoich rodzicach i twych korzeniach.
- Byłoby wspaniale. - nie krył swego zachwytu. - Kiedy go poznam?
- Nie wiem czy wiesz, ale za tydzień rozpoczyna się egzamin na Chunina i chciałbym by twoja drużyna wzięła w nim udział. Jiraya powiedział, że chciałby zobaczyć jak sobie radzi jego chrześniak.
- Hai! Bardzo chętnie wezmę w nim udział!
- I jeszcze jedno, Naruto.
- Tak?
- Wszystkiego najlepszego i z okazji twoich urodzin mam dla ciebie mały prezent.
- Arigatou. Na prawdę? A jaki?
            Staruszek uśmiechnął się lekko i schylił się pod biurko, wyciągając spod niego torbę.
- Co to?
- Sam zobacz.
             Podał chłopakowi torbę, a ten ją z ciekawością otworzył.
- Kunaje? - zdziwił się, wyciągając kunaje o trzech ostrzach. - Dziwne.
- Należały do twojego ojca.
- Na prawdę?
- Hai! Wykorzystywał je do swej atutowej techniki Hirashin no jutsu.
- Na czym polega?
- Rzucasz tym kunajem, na który musisz nałożyć specjalną pieczęć i gdy tylko chcesz możesz się pojawić w miejscu Kunaja.
- Niesamowite.
- Tak, dzięki niej twój ojciec był niepokonany.
- Wow.
- Liczę, że zdołasz się nauczyć tej techniki, jednak wolałbym byś wstrzymał się z nauką do momentu aż wyruszysz na trening.
- Hai!
- W takim razie jeszcze raz wszystkiego najlepszego i jesteś wolny. Jakbyś jeszcze mógł powiadomić Sasuke i Sakure o egzaminie na Chunina.
- Dobrze.
- Dziękuję.
      Naruto chcąc zaimponować Hokage, już bez namów Kyubiego złożył kilka pieczęci i zniknął z gabinetu Sarutobiego. Za pomocą swych zdolności sensorycznych odnalazł Sasuke i pojawił się koło niego.
- Skąd się tu wziąłeś?
- Shushin no jutsu. Co, nie znasz? - zakpił lekko. - Z resztą, nie ważne. Mam informację od Hokage.
- Jaką? Kolejna misja?
- Coś w tym guście, tylko lepiej. Za tydzień rozpoczyna się egzamin na Chunina i staruszek chce byśmy wzięli w nim udział. Chcesz?
- Głupio pytasz. Oczywiście, że chcę. - prychnął.
- Oby Sakura była równie zmotywowana. Z tego co wiem do egzaminu mogą przystąpić tylko trzyosobowe grupy.
- Oby.
- Wiesz właściwie gdzie ona jest. Ją też muszę poinformować.
- Nie. Nie wiem. - zmieszał się lekko.
- Co jest?
- Nic. - warknął.
- Nie mów, że lekka zmiana podejścia u Haruno zawróciła ci w głowie.
- Co?! Oczywiście, że nie!
- Jakbym cię nie znał. Z resztą twoja sprawa, nic mi do tego.
- Co masz w tej torbie? - chciał odwrócić od siebie uwagę.
- W tej? Prezent urodzinowy od staruszka, ale co dokładnie to ci nie powiem.
- Jak chcesz.
- Dobra, będę szedł. Muszę jeszcze znaleźć Sakurę, a nigdzie nie mogę jej wyczuć. Ja ne.
- Naruto.
- Co jest? - spojrzał na Uchihe.
- Nie chodź dzisiaj lepiej główną ulicą. - odwrócił się by odejść.
- Sasuke... - blondyn wyglądał na zaskoczonego. - Dzięki.
            Uśmiechnął się pod nosem i wskoczył na pobliski budynek. Zaskoczyła go troska chłopaka. Wiedział dlaczego Uchiha to powiedział. Najwięcej ataków na Uzumakiego było w jego urodziny. W dzień pokonania Kyubiego i uratowania wioski. Wtedy też się poznali... niedługo po masakrze klanu Uchiha, Sasuke znalazł Naruto ledwo żywego  w jednej z mniej uczęszczanych uliczek...
- Miło, że do tego wrócił... - mruknął pod nosem, wyczuwając jednocześnie słabą energię Sakury w towarzystwie kilku innych.
- Cholera... - mruknął, jako że dziewczyna oczywiście musiała być na głównej ulicy, gdzie jak co roku od trzynastu lat odbywa się huczny festyn. - Nie ważne.
             Wskoczył na jeden dach i spojrzał w dół na koleżankę ubraną w jasnozielone kimono z ciemniejszymi, roślinnymi wzorami. Obok niej stała o dziwo Ino Yamanaka z rodzicami, oraz Shikamaru i Choji również w towarzystwie rodziców. Młoda Yamanaka ubrana była w podobne do Sakury kimono tyle, że jej było niebieskie. Chłopcy mieli prostsze kimona, Shikamaru całe szare a Choji  brązowe. Naruto widząc dorosłych Shinobi lekko  się zawahał, ale zganił się natychmiast za te myśli i zeskoczył z dachu koło nich.
- O Naruto? Co tu robisz? - zapytała Sakura.
              Naruto od razu wyczuł zmianę nastawienia otoczenia. Rodzice jego znajomych nijak nie zareagowali, jednak wszyscy wokół natychmiast się odsunęli i posłali w jego stronę pełne nienawiści spojrzenia. Chłopak aż się skulił lekko pod ich naporem.
- Opanuj się, Gaki! Moglibyśmy ich wszystkich pozabijać, a ty się przed nimi kulisz jak jakiś tchórz! - wrzeszczał rozeźlony demon. - Ile można?! To oni... nie... oni się już boją, ale ty bać się ich nie możesz! To oni są tchórzami nie ty!
              Naruto słysząc reprymendę ogoniastego podniósł od razu pewniejsze siebie spojrzenie.
- Naruto, coś się stało? - zapytała Sakura.
- Nie, nic. - spojrzał chłodno po ludziach i skupił uwagę na koleżance, która rozejrzała się po otoczeniu.
- Dlaczego się tak gapią wszyscy? - mruknęła różowowłosa.
             Młodsi od razu zaczęli się rozglądać.
- Nie ważne. - mruknął blondyn.
             Skłonił głowę przed dorosłymi.
- Ohayo gozaimas. - przywitał się.
- Witaj, Naruto. - odpowiedział Shikaku Nara, reszta jedynie kiwnęła mu głową.
- Cześć. - zwrócił się do pozostałych nastolatków.
- Przyszedłeś na festyn? - zapytała Sakura.
- Nie. Do ciebie. Mam informację od Hokage.
- Mamy misję?
               Uśmiechnął się lekko, słysząc tą samą reakcję co u Sasuke.
- Nie. Za tydzień rozpoczyna się egzamin na Chunina i staruszek liczy, że weźmiemy w nim udział. Ja i Sasuke już się zgodziliśmy, ale decyzja zależy od ciebie.
- Ja... jeśli wy chcecie, to...
- Nie patrz na nas. Egzamin jest niebezpieczny i możemy z niego nie wrócić...
- Sakura, kochanie.
              Naruto odwrócił głowę i spojrzał na idących w ich stronę rodziców Sakury. Gdy jej matka tylko go ujrzała, zbladła gwałtownie.
- Sakura, chodź do nas.
- Momencik mamo, rozmawiam z kolegą z drużyny.
- Dzień dobry. - przywitał się z nimi i zwrócił się znów do dziewczyny. - Ty masz rodzinę Sakura, więc zastanów się.
- Hai.
- O co chodzi? Czego on od ciebie chce?
- Mamo, przestań! - oburzyła się dziewczyna. - Przekazał mi tylko informacje od Hokage-sama, na temat egzaminu na Chunina.
- Słucham? Chyba nie zamierzasz wziąć w nim udziału?
- Oczywiście, że zamierzam. - oburzyła się. - To dla mnie wielka szansa. Z resztą chłopcy też się już zgodzili.
- Ty! - wrzasnęła  kobieta, celując palcem w Naruto. - Zmuszasz naszą córkę do takich niebezpiecznych rzeczy!
- Mamo! On mnie do niczego nie zmusza! Poinformował mnie jedynie, że egzamin się odbywa.
- Sakura, nie mów tak do matki. - odezwał się ojciec dziewczyny.
- To niech tak nie traktuje mojego przyjaciela.
          Naruto spojrzał z zaskoczeniem na dziewczynę, podobnie jak wszyscy inni.
-  Przyjaciela? - spytała głucho matka. - Ten potwór jest twoim przyjacielem? Ten demon?
- Nie nazywaj go tak! - odkrzyknęła. - Naruto, nie słuchaj jej, ona...
- Nie kłóć się z mamą i nie przejmuj się mną. Przyzwyczaiłem się. - odparł, patrząc obojętnie na kobietę.
- Ty potworze! Nie zbliżaj się do mojej córki!
- To może być skomplikowane, skoro jesteśmy w jednej drużynie.
- Ściągniesz na naszą córeczkę śmierć, tak samo jak ściągnąłeś ją na całą wioskę.
- Mamo! Jak możesz?! Nawet go nie znasz! -  zdając sobie sprawę z tego co powiedziała, nagle spuściła głowę. - Ja też go tak traktowałam, gdy go nie znałam, ale wiedząc o nim więcej... nie mogłabym...
- Sakura, nawet tak nie żartuj. Masz ograniczyć kontakt z tym potworem do minimum.
- To wy jesteście potworami i to wy sprowadzacie śmierć na Sakurę. - parsknął Naruto, nie pozwalając kontynuować Sakurze.
- Jak śmiesz!
            Chłopak oberwał w twarz z liścia, a wokół zrobiło się cicho. Naruto prychnął krótko i spojrzał zimno na kobietę, aż ta się cofnęła.
- Myślicie, że tego nie widać? Nie trzeba być Jouninem by to zauważyć. Sakura ma duży potencjał do zostania świetną Kunoichi, ale ma wiedzę tylko z książek. Nie pozwalacie jej iść na egzamin i trenować porządnie pewnie też nie, prawda? Nie musicie potwierdzać, sami wiecie najlepiej jak jest. - nie pozwolił kobiecie dojść do głosu. - Nie pozwalacie jej trenować by się nie zraniła a w efekcie w krainie fal kilka razy prawie zginęła.
- Ma rację...
- Nie wtrącaj się, Sakura.
- Nie! Ciągle każecie mi siedzieć w książkach. Wielce dumni byliście, że świetnie sobie radzę w akademii, ale jak doszło co do czego, to gdyby nie Naruto i Sasuke już dawno by mnie tu nie było!
- Rozumiem Uchihe, ale ten nieudacznik miałby ratować moją córkę?! - oburzyła się matka Sakury.
- Gdyby nie on...
- Sakura, przestań, do nich i tak to nie dotrze.
- Ale nie pozwolę by tak cię tra...
- Wystarczy. Arigatou.
- Za co mi dziękujesz?
- Za to, że się za mną wstawiłaś, tyle wystarczy. Nie obchodzą mnie spojrzenia, ani komentarze tchórzy. Odważni byli gdy byłem małym dzieckiem i nie mogłem się bronić. Teraz już świetnie radzę sobie samemu. A ty Sakura-chan jeśli chcesz być dobrą Kunoichi, przestań słuchać rad kogoś kto nie ma pojęcia o byciu Shinobi.
- A co ty możesz o tym wiedzieć?! - prychnął ojciec dziewczyny.
- Ja? - uśmiechnął się lekko. - Życie Shinobi to walka, ja walczę od urodzenia.
          Przeszedł obojętnie koło kobiety z wysoko uniesioną głową.
- Ja ne, miłej zabawy.
- Naruto, jeśli chcesz możemy razem przejść się po festynie. - zaproponowała Sakura.
         Chłopak odwrócił zaskoczony głowę i dostrzegł zainteresowane spojrzenia rodziców jego kolegów utkwione w nim. Nie było w nich potępienia, czy nienawiści, były po prostu ciekawe. Choć u Shikaku i Shikamaru raczej znudzone.
- Nie dzięki. Spędź czas z rodziną. Ja przywykłem do samotnych urodzin. - wskoczył na dach, nie zważając na wołanie dziewczyny.
          Nie szedł długo, usiadł przy nagrobku rodziców i się rozpłakał. Sam nie wiedział dlaczego. Wszystkie emocje się w nim skotłowały i w końcu wybuchły. Od dawna daje radę ignorować spojrzenia innych mieszkańców, ale dzisiaj... w jego urodziny... nie był w stanie. Do tego Sakura...
- Nie sądziłem, że dziewczyna, która najczęściej mi dokuczała, będzie pierwszą, która stanie po mojej stronie. - parsknął wymuszonym śmiechem.
            Rozejrzał się smutno po cmentarzu. Był pusty, zupełnie... Wszyscy bawili się na festynie i nikt nie przyszedł nawet odwiedzić swych krewnych, którzy zginęli podczas ataku. Spojrzał mętnym wzrokiem na nagrobek rodziców przed którym paliły się trzy świeczki.
- Jedna od Kakashiego-sensei, druga od staruszka Hokage, ciekawe czyja trzecia... Nawet nic wam nie przyniosłem... - westchnął, ocierając łzy. - Gdybyście tu byli, byłoby zupełnie inaczej... Nie pozwoliłbyś tato, by mnie tak traktowali, prawda? A nawet jakby... to przynajmniej miałbym rodzinę...
- Też bym chciał by tu byli.
         Naruto podskoczył, słysząc koło siebie głos. Widząc wysokiego, białowłosego mężczyznę natychmiast otarł łzy.
- Nie ukrywaj łez. Zaufaj staremu pustelnikowi, nie warto.
- Shinobi nie może ukazywać emocji. Łzy to przegrana ciała nad...
- Łzy świadczą o tym, że czujesz. Według tych ignorantów demony nie czują. - uśmiechnął się ciepło do zaskoczonego chłopaka. - Ciesz się, że nie uważają cię za człowieka. Człowiek to najgorszy, istniejący na tym świecie potwór. Nie stań się potworem za którego cię biorą, Naruto, twoi rodzice by tego nie chcieli. Proszę.
        Naruto patrzył z zaskoczeniem na małą świeczkę w dłoni mężczyzny.
- Skąd wiedziałeś?
- Przeczucie. Zapalisz ją dla nich, czy nie?
- Sam powinienem...
- Nie przejmuj się takimi bzdetami. Nie ważne ile razy w roku przychodzisz na ich pomnik, nie ważne ile świec w opiece ich dusz zapalisz. Ważne jak często o nich myślisz.
- Dopiero dzisiaj się dowiedziałem kim są moi rodzice, ale myślałem o nich codziennie.
- I dobrze, ale dzisiaj świeczkę zapal. Rocznica ich śmierci, a ludzie... ech, ludzie wolą świętować, niż pamiętać o tych co zginęli by oni mogli się bawić. Jedna Kakashiego, jedna Senseia, jedna moja i jedna ich ukochanego syna. Sądzę, że tyle wystarczy. Świeczki od tych, którzy najmocniej ich kochają.
- Czekaj, Sensei to... ty jesteś...
- Jiraya, jeden z Sanninów Konohy, żabi pustelnik, największy pisarz wszech czasów i...
- I mój ojciec chrzestny...
          Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Sensei największego Hokage w dziejach, jego bliski przyjaciel i ojciec chrzestny jego syna. Miło mi cię w końcu poznać Naruto, synu mojego ukochanego ucznia.
- Ja... - patrzył na mężczyznę z szeroko otwartymi oczami.
- Nie patrz tak na mnie, tylko zapal tę świeczkę, sama tego nie zrobi.
- Hai! - delikatnie odpalił świeczkę i postawił ją przy pozostałych.
- Staruszek, mówił, że dotrzesz do wioski dopiero na egzamin.
- Coś mu się pomieszało, że ja niby miałbym opuścić trzynaste urodziny swojego chrześniaka? Niedoczekanie! - puścił chłopakowi oczko, a ten uśmiechnął się szeroko.
- To co młody, idziemy świętować na miasto.
         Humor od razu zniknął z twarzy blondyna.
- Wolałbym nie wchodzić dzisiaj mieszkańcom w drogę.
- Rozumiem.
- Powinienem się już przyzwyczaić, ale czasami...
- Nie przyzwyczajaj się.
- Co?
- Gdy przyzwyczaisz się do swojego cierpienia, przyzwyczaisz się też do cierpienia innych, więc nie przyzwyczajaj się. Spraw by przestali tak na ciebie patrzeć.
- Niby jak? - nie rozumiał podejścia tego człowieka.
- Jak to jak? Uratuj im kilka razy tyłki. - zaśmiał się wesoło. - A co do wcześniej... Oni tu są.
- O czym ty mówisz?
          Mężczyzna uśmiechnął się, patrząc na chłopaka.
- Widzę obydwoje gdy patrzę na ciebie. Wygląd Minato, charakter Kushiny,  serca i wola obydwojga. Jesteś bez wątpienia ich synem.
          Chłopakowi stanęły po raz kolejny łzy w oczach, natychmiast chciał je zetrzeć, gdy dostał nagle lekko po głowie.
- Baka, przecież mówię być nie ukrywał łez, a już tym bardziej tych wzruszenia.
        Naruto poczuł jak coś w nim pęka. W jednej chwili całą twarz zalaną miał łzami. Płakał jak nigdy dotąd. Mężczyzna przyciągnął chłopaka do siebie i pozwolił wypłakać mu się w jego płaszcz, jednocześnie patrząc tęsknie na pomnik rodziców chłopaka.
- Już ci lepiej? - zapytał gdy usłyszał, że chłopak zaczyna się uspokajać.
- Hai, przepraszam, ale...
- Jeszcze raz mnie przeproś to cię strzelę. Trzymaj. - podał chłopakowi chusteczkę. - Doprowadź się do porządku i idziemy.
- Gdzie?
- Jak to gdzie? Świętować twoje urodziny. Słyszałem, że uwielbiasz Ramen. Ja płacę...
- Ale...
- Przy mnie nikt cię nie tknie. Nie martw się.
- Nie o to chodzi? Po prostu oni świętują...
- Naruto, jesteś symbolem poświęcenia i bezpieczeństwa tej wioski.
- Nie prawda...
- Gdyby nie ty. Gdybyś ty się wtedy nie urodził, Kyubi zniszczyłby wioskę.
       Chłopak spuścił głowę.
- Gdybym się nie urodził, to Kyubi by się nie uwolnił.
       Natychmiast otrzymał cios w głowę. Tym razem zabolało...
- Itte!
- Ani mi się waż tak mówić, a już tym bardziej nad ich grobem! Byłeś ich największym skarbem i mimo, że nie mogli się tobą nacieszyć, to kochali cię całym sercem, więc nawet tak nie mów! Idziemy na to Ramen, musisz mieć siły.
- Na co?
- Od jutra zaczynamy trening, idziemy! - złapał chłopaka za kołnierz i pociągnął.
- Ała! Puść mnie! Puść! Nie chcę tam iść!
- Aż tak się ich boisz? -  zapytał Sannin, puszczając chłopaka.
- Nie boję się ich!
- Więc czas im to pokazać. Z matką twojej koleżanki poszło ci świetnie.
- Ale... widziałeś?
- Pewnie, że tak. - zaśmiał się, odchodząc.
              Naruto wahał się widząc, że mężczyzna jest coraz dalej.
- Pójdę z tobą, ale opowiesz mi o rodzicach i mocy Siligana.
- Nie martw się, młody. Do egzaminu chcę sprawdzić na co cię stać i wzmocnić jak tylko się da. Później zabiorę cię na trening i pójdziemy w świat. Będziemy mieli dużo czasu na rozmowy. A teraz rusz się! Rozmowa ze staruszkiem strasznie mnie zmęczyła i jestem głodny.
- Niedawno u niego byłem.
- Wiem, stałem za oknem.
- Co? - blondyn zatrzymał się zaskoczony.
- Coś taki zdziwiony? - odwrócił głowę, nie zatrzymując się.
- Bo... Nie wyczułem cię.
- Hahahaha, nie doceniasz, starego pustelnika, ale jak z tobą skończę, to będziesz dużo silniejszy ode mnie. A teraz idziemy!
          Poszedł dalej a Naruto ruszył biegiem by nie stracić go z oczu.
- Ej, masz za długie nogi. Zwolnij!
- Nie narzekaj!
          Blondyn znalazł się między ludźmi. Spiął się natychmiast, czując na sobie te wszystkie spojrzenia. Wiedział jednak, że jego towarzysz stale go obserwuje. Nie mógł więc ukazać swych uczuć. Sam nie wiedział co teraz czuje. Chrzestny zarzucił mu strach, ale to nie prawda. On się nie bał, od dawna nie... Teraz może się obronić, a jak nie, to przynajmniej uciec, ale nie bał się już wcześniej. Nawet gdy go bili i katowali, że ledwo był wstanie dostać się do szpitala. Mimo, że miał świadomość, że w szpitalu jest tylko trzech medyków i dwie pielęgniarki, które go  nie próbują zabić. Nawet wtedy się nie bał. Było mu przez długi okres czasu obojętne co z nim się stanie. Zmieniło się to, gdy poznał Kyubiego. Wtedy zaczęło mu zależeć na życiu. Wtedy też Kyubi próbował ukształtować w nim nienawiść do mieszkańców by za jej pomocą się bronił, ale nie wyszło, bo Naruto i tego nie czuł. Nawet jeśli by bardzo chciał, nie potrafił znienawidzić tych ludzi. Było mu ich żal, tak żal... Nie potrafią pokonać przeszłości jaką mają, więc znaleźli sobie kozła ofiarnego. Kogoś kto odpowie za ich krzywdy a sam nie zdoła się obronić, lecz co zrobią teraz, gdy kozioł przestanie nim być... Gdy kozioł zacznie się bronić... Naruto wiedział co czuje, smutek. Ogarniający go za każdym razem smutek. Smutek, że nie może być częścią tej wspaniałej wioski, a przynajmniej częścią, którą ktoś by tu chciał, potrzebował i za którą by tęsknił...
- Jiraya-san, wróciłeś do wioski?
- Tak, dzisiaj.
          Naruto podniósł głowę i dostrzegł kilkunastu członków klanu Hyuga, z głową klanu, Hiashim na czele. Uśmiechnął się lekko pod nosem, widząc Hinatę po jego lewej stronie. Po prawej zaś stronie stała młodsza dziewczynka z brązowymi włosami i równie białymi oczami co reszta klanu. Prawdopodobnie młodsza siostra Hinaty.
- Twoje córki, Hiashi? - spytał Jiraya, patrząc na dziewczynki.
- Tak. Hinata moja następczyni i Hanabi jej młodsza siostra.
          Obie dziewczynki przygasły lekko, jakby przytłoczone słowami ojca.
- Rozumiem. Śliczne dziewczęta. - uśmiechnął się szeroko. - Wybacz mi, ale jestem nieco zajęty. Idę z Naruto na Ramen, świętować jego trzynaste urodziny.
           Mężczyzna położył dłoń blondynowi na barku.
- Ach, tak, rozumiem. - stwierdził, patrząc chłodno na chłopaka, który poczuł jak uścisk na jego ramieniu nabiera siły, mimo, że Sannin wciąż się uśmiechał.
- Wszystkiego najlepszego, Naruto-kun. - odezwała się nieśmiało Hinata.
- Arigatou.
- Hinata! - uniósł się jej ojciec, natychmiast się jednak zreflektował. - My już pójdziemy, Jiraya-san. Miłego świętowania jego... urodzin. - powiedział, obrzucając Naruto pustym, spojrzeniem księżycowych oczu.
- Nie przejmuj się nim, Naruto. Niby dorosły a nadal głupi. - burknął pod nosem Sannin i spojrzał na swego nowego podopiecznego, gdy członkowie klanu Hyuga odeszli.
- Nie przejmuję się. - uśmiechnął się lekko.
- Na pewno wszystko gra?
- Tak, tym bardziej, że ty stawiasz Ramen! Ostrzegam, stracisz całe oszczędności!
          Mężczyzna zaśmiał się krótko i ruszył dalej główną ulicą. Naruto nim ruszył za nim obejrzał się jeszcze za Hinatą. Widział ją już tyle razy, ale dostrzegł ten szczegół dopiero teraz. Jej oczy nie były białe, tylko lawendowe...
  

1 komentarz:

  1. Witam,
    Kyuubi dopiero teraz powiedział Naruto kim byli jego rodzice, mam nadzieję, że dobrze pójdzie egzamin, no i awansuje, sam Hokage powiedział, że powinien być juninem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń