Translate

wtorek, 15 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ 5


    Następnego dnia zgodnie z obietnicą Shinobi wyruszyli razem z Tazuną na most, by zapewnić jemu i innym pracownikom bezpieczeństwo.
- Dobrze, Tazuna-san, pamiętaj, informuj nas o wszystkim co wyda wam się podejrzane. My będziemy się kręcić w pobliżu.
- Dobrze.
     Czas ciągnął się niemiłosiernie. Morska bryza w żadnym stopniu nie zwalczała przeraźliwego żaru lejącego się z nieba.
- Zaraz się rozpłynę. - jęknęła Sakura.
- Pij dużo i nie trać czujności. - upomniał ją Kakashi.
- Coś się dzieje. - podniósł się z ziemi Naruto.
       Wszyscy spojrzeli na biegnącego w ich stronę Tazune.
- Dwie osoby wyłoniły się z wody po prawej stronie mostu! - zawołał spanikowany.
- Tazuna-san, każ natychmiast opuścić wszystkim most i natychmiast do nas dołącz.
- Hai!
        Po dwóch minutach zamieszania na moście pozostali jedynie Konohańczycy, Tazuna i dwoje wrogich Shinobi z Wioski ukrytej we mgle.
- Gratuluję odwagi. - uśmiechnął się wyższy z mężczyzn, przypominający z wyglądu demona. Potężna sylwetka, szaleństwo w oczach i ta potężną energia unosząca się wokół niego.
- Zabuza Momochi. - odezwał się Kakashi.
- Znasz go, Sensei? - zapytała Sakura.
- Zabuza Momochi, Demon Krwawej mgły. Na zakończenie akademii w Kiri był zwyczaj, że adept musi zabić kolegę z ławki.
- I on to zrobił? - przestraszyła się Sakura.
- Nie. On zabił cały swój rocznik.
    Cała trójka spojrzała niespokojnie na swojego nauczyciela.
- Hatake Kakashi, Kopiujący ninja z Konohy. - odezwał się Momochi. - Ty również byłeś sławny w naszej wiosce.
- Sakura.
- Hai?
- Nie spuszczaj Tazuny z oka. Sasuke, Naruto zajmijcie się tym chłopakiem i nie zbliżajcie się do Zabuzy.
- Hai!
- Nie martw się, Sensei. - Naruto uśmiechnął się lekko do mężczyzny. - Poradzimy sobie.
     Hatake kiwnął lekko głową i zsunął z oka przepaskę, ukazując chłopcom Sharingana. Obydwoje spojrzeli na niego z zaskoczeniem. Naruto otrząsnął się jednak szybciej i położył dłoń na ramieniu kolegi.
- Później o tym pogadacie, są ważniejsze rzeczy teraz do zrobienia.
     Chłopak kiwnął potwierdzająco głową i oderwał spojrzenie od senseia. Obydwoje skupili uwagę na przeciwnikach i dostrzegli jak Zabuza składa jakieś pieczęcie, gdy skończył, mgła zaczęła gęstnieć, aż nic nie było widać.
- Sasuke. - podszedł bliżej chłopaka. - Wróćmy lepiej do Sakury, ona sobie nie poradzi.
     Czarnooki nie spierał się z oceną chłopaka, dalej się rozglądając i próbując wykryć czyjąś energię, cofał się.
*
- Naruto!
- Co jest, Kyu? Jestem nieco zajęty.
- Przenieś moją chakrę do oczu. Będziesz wstanie coś zobaczyć. Tylko nie za dużo.
- Jasne. Dziękuję.
*
    Złożył pieczęć, ułatwiającą mu kumulowanie energii i pokierował nią odpowiednio. Oczy stały się czerwone, a chłopak dostrzegł, mimo mgły, otaczające go źródła energii. W tym Kakashiego walczącego z Zabuzą, oraz drugiego chłopaka, zakradającego się do niczego nie spodziewającej się Sakury. Skoczył natychmiast dziewczynie z pomocą. Zablokował kunajem dwa senbony, które chłopak chciał wbić dziewczynie. Za sobą wyczuł chakrę Sasuke, który odciągnął Sakure i Tazune.
- Skup się! - opieprzył ją od razu.
- Przepraszam, nic nie widziałam i...
- Ja i Naruto też nie widzieliśmy. - prychnął.
      Naruto kopnięciem odepchnął od siebie towarzysza Zabuzy i obrócił się w stronę walki Kakashiego gdy mgła zaczęła się rozrzedzać. Uśmiechnął się gdy dostrzegł, podnoszącego się z ziemi Zabuze, który stracił kontrolę nad technikom. Blondyn skupił się za bardzo na walczącym i nie zdążył wystarczająco szybko zareagować na atak swojego przeciwnika. Oberwał silnym kopnięciem w żebra i odleciał kilka metrów, uderzając z dużą siłą w barierki. Podniósł się natychmiast z ziemi. Zakrztusił się gdy ból odebrał mu możliwość pobrania powietrza, był to jawny dowód na połamane żebra. 
    Spojrzał na przeciwnika, który szedł w jego stronę, oraz na pozostałych. Sasuke trzymał wyrywającą się w jego stronę dziewczynę, Tazuna stał zaś za nimi i przyglądał się wszystkiemu przerażony.
      Blondyn westchnął krótko.
- Taijutsu na moim poziomie chyba nie wystarczy.
*
- Zacznij używać technik. 
- Ale...
- Wybierz wiatr, lepiej się z nim łączysz niż z ogniem. Poza tym nauczyłem cię dużo sztuczek. Wykorzystaj to. 
- Jasne.
*

- Kim ty właściwie jesteś? - zapytał.
- Nazywam się Haku i jestem narzędziem Zabuzy.
     Blondyn zmrużył oczy, słysząc wypowiedź chłopaka, jednak natychmiast zyskał inne zmartwienia w jego stronę pognało trzydzieści senbonów. Złożył kilka pieczęci i krzyknął.
- Fuuton: Daitoppa!
    Wydmuchał z płuc dużą ilość powietrza, które porwało broń i uderzyło w chłopaka. Podmuch nie był bardzo silny, ale wystarczający by ograniczyć ruchy Haku i by zawracające igły wbiły się w jego ciało. Sasuke stał przez ułamek sekundy nie wierząc w to co widzi, gdy się otrząsnął złożył pieczęci do swej ulubionej techniki i wydmuchał z ust kulę ognia. Wiatr natychmiast podsycił płomienie i po chwili w stronę przeciwnika pognała ściana ognia. Gdy miała zetknąć się z chłopakiem, wokół rozniosły się kłęby pary. Naruto zmrużył oczy, gdy zakończył technikę i nic nie mógł zobaczyć. Po chwili z między pary wyłoniła się, rozlatująca się już kopuła lodu, która ochroniła chłopaka. Haku stał spokojnie w środku, a Naruto zazgrzytał zębami, widząc, że ich techniki utworzyły na ciele chłopaka tylko kilka zadrapań i lekkie poparzenia.
- Nie dobrze. Hyoton... mogłem wybrać Katon... - pluł sobie w brodę.
     Wyjął kunaj i odbijał wszystkie lecące w jego stronę lodowe igły. Złożył pieczęć i stworzył pięć swoich klonów, które zaatakowały chłopaka. Odwrócił głowę w stronę Kakashiego. Ten zwinnym ruchem ominął długi miecz Zabuzy i przebiegł koło niego, wbijając ostrze w pierś mężczyzny.
- Nie!
      Naruto odwrócił się w stronę Haku, który zdekoncentrowany przegraną swego towarzysza dał się trafić klonowi i przeturlał się po ziemi. Poderwał się z ziemi, złożył kilka pieczęci, posłał w stronę pozostałych potężną kulę wody i pobiegł w stronę Zabuzy. Chłopak nie miał wyboru, Sasuke sam nie zatrzyma tego ataku, a na Sakure nie ma co liczyć.
- Sensei! - krzyknął i pobiegł w stronę Uchihy. Kakashi zaś przygotował się na atak Haku.
       Blondyn zatrzymał się koło Sasuke, który próbował zatrzymać atak kulą ognia, jednak na pierwszy rzut oka było widać, że to na nic. Kula wody tylko lekko się zmniejszyła.
-Fuuton: Kaze no Yaiba! - zawołał i stworzył pionowe, powietrzne ostrze, które pognało w stronę zbliżającej się kuli. Ostrze nacięło kulę, rozpychając wodę na boki, jednak było za słabe by przeciąć kulę w całości. Reszta wody uderzyła w młodych Shinobi i Tazune i powaliła ich na ziemie.
     Naruto wykaszlał nadmiar wody z płuc i podniósł się.
- Wszyscy cali? Tazuna-san, Sakura?
- Wszystko dobrze. - Tazuna usiadł na mokrych płytach, dusząc się lekko. - Dziękuję.
- To nasza praca. - uśmiechnął się lekko.
    Przyjrzał się jeszcze duszącej się Sakurze i zwrócił się do Sasuke. Zamilkł zaskoczony, widząc czerwień jego tęczówek.
- Sharingan...
     Chłopak kiwnął lekko głową.
- Ja pomogę Senseiowi z tym Haku, a ty zostań z nimi.
- Co? Chyba sobie żartujesz!
- Jedno z nas musi zostać i pomóc Sakurze w ochronie Tazuny.
- Więc ty zostań!
- Nie, to musisz być ty. - powiedział spokojnie.
- Dlaczego!? - był wściekły.
- Bo jesteś ode mnie silniejszy! - uciszył go. - Naszym priorytetem jest ochrona Tazuny, a nie walka z nimi. Wolałbym tam iść z tobą, twój ogień idealnie zgrałby się z moim wiatrem, ale to niemożliwe. Ty z Sharinganem bez trudu ochronisz obydwoje, a ja nie.  W razie kłopotów pomoże mi Sensei, a w ostateczności ty.
    Sasuke zacisnął zęby, nie chcąc zostać z tyłu. Naruto podszedł bliżej niego i ściszył głos.
- To nie jest konkurs. Ważą się nasze życia. Naprawdę chcesz tym wszystkim ryzykować by zaspokoić swoje ambicje? Nie wiem czy sobie poradzę, jeśli nie, to ty pomożesz Senseiowi, ale najważniejsze by Tazuna przeżył.
     Uchiha odetchnął głęboko i kiwnął głową.
- Idź. - był zły, ale nie mógł kłócić się z takimi argumentami, mimo wszystko chciał wykonać tę misję.
     Naruto pobiegł w stronę Kakashiego, który walczył z czterema lodowymi klonami Haku. Jeden zaszedł go od tyłu i rzucił w niego lodowe kolce. Mężczyzna siłując się z dwoma klonami nie zdąży uniknąć ataku. Naruto złożył kilka pieczęci i machnął dłonią.
- Fuuton: Kaze no Yaiba! - powietrzne ostrze posłane przez blondyna uderzyło idealnie w igły, odrzucając je i wbijając w ziemię.
- Nie złamały się. - zdziwił się chłopak. - Sensei, w porządku?
- Tak, lepiej jak się odsuniesz.
- Pomogę ci. Sasuke został z Sakurą i pilnują Tazuny.
      Obydwoje stanęli na przeciw użytkownika lodowego Kekei Genkai, który złożył kilka pieczęci. Natychmiast nawierzchnia mostu pokryła się grubą warstwą lodu. W ułamku sekundy zaczęły z niej wyrastać lodowe sople.  Obydwoje uskoczyli na boki i otoczyli Haku. Kakashi zaatakował Haku jako pierwszy, zadał kilka ciosów, które chłopak sprawnie uniknął. Naruto doskoczył do niego od tyłu, chcąc zaskoczyć przeciwnika, ten jednak złapał go za nogę i odrzucił od siebie, parując jednocześnie atak siwowłosego. Złożył kilka pieczęci a w stronę wciąż leżącego blondyna pognały lodowe ostrza, które chłopak z cudem zdążył uniknąć, turlając się w bok. Zerwał się na równe nogi i spojrzał na senseia, który znów atakował Haku. Zesztywniał, widząc potężną sylwetkę mężczyzny za nauczycielem.
- UWAŻAJ!!! - wrzasnął.
     Jounin wyczuwając za sobą energię odepchnął od siebie długowłosego kopnięciem, posyłając go w stronę swego ucznia i w ostatniej chwili sparował cios Zabuzy.
- Żyjesz?
- Tak szanowany ninja nie zna podstawowych zasad? Zawsze upewnij się, że przeciwnik nie żyje. Skazałeś swego ucznia na śmierć.
- Co? - odwrócił głowę w stronę Naruto, jednak nie zdążył się mu przyjrzeć, gdy znów musiał parować, przesiąknięte chęcią mordu, ataki. Dopiero po chwili dostrzegł jak wokół jego ucznia i jego przeciwnika pojawiają się lodowe lustra.
       Naruto rozejrzał się wokół siebie spanikowany.
- Co to jest?!
- Przykro mi, ale stąd nie ma ucieczki. - powiedział Haku, wchodząc do jednego z luster. - Tu kończy się twoja historia, wojowniku Konohy.
         Naruto patrzył jak chłopak w lustrze wyciąga z kabury senbony. Nagle zaczął wychodzić z lustra i wskoczył do innego. Zrobił tak kilkanaście razy, mimo to blondyn wciąż go obserwował. Dobył dwa kunaje i parował ataki nadlatujących z różnych stron metalowych igieł. W jednej chwili poślizgnął się na cienkiej warstwie lodu i nie zatrzymał jednej igły, która wbiła mu się w udo. Skupił na niej zbyt wiele uwagi i stracił przeciwnika z oczu. Rozglądał się, starając się wyłapać z którego lustra się wyłoni. Jęknął krótko, gdy igły wbiły mu się w plecy. Odwrócił się, jednak chłopak znów siedział w lustrze.
- Wyłaź, tchórzu!!! - krzyknął.
- Jesteśmy Shinobi. Naszym zadaniem jest wygrać, nie ważne w jaki sposób. Przez siłę, lub spryt.
- Tyy!
    Kątem oka zobaczył ruch i kolejne igły wbiły się w jego bok. Wyrwał je natychmiast z ciała.
-  Naruto! Nie patrz na miejsca skąd wyleciały igły. Jego już tam nie ma. Wyskakuje, rzuca i znika gdzie indziej. 
- Wiem...- warknął pod nosem, znów obrywając igłami, które tym razem wbiły się w udo.
       Nie był wstanie nadążyć nad chłopakiem. Miał wrażenie, że igły latają z każdej możliwej strony. Leciały akurat z tej strony gdzie on nie patrzył. Całe jego ciało pokryte było igłami, których już nawet nie wyrywał. Ostatkiem sił złożył kilka pieczęci.
- Fuuton:  Kaze no Yaiba! - w stronę luster pognało ostrze wiatru, które nawet nie zarysowało tafli.
       Ledwo utrzymując przytomność, opadł na kolana, wyczerpany, wbijając kilka senbonów głębiej do ciała.
- Kura...ma... pomóż mi... - jęknął bezsilny, gdy kolejne igły wbiły się w jego ciało.
        W jednej chwili w jego głowie rozniósł się mrożący krew w żyłach ryk. Haku wyczuł nagłą zmianę chakry u chłopaka, bo zatrzymał na chwilę atak. Patrzył przerażony na dzieciaka, z którego zaczęła ulatniać się pomarańczowo-rubinowa chakra. Wyskoczył ze swego lustra i rzucił kolejną porcje senbonów, które ku jego przerażeniu zatrzymały się na dławiącej energii. Schował się do lustra w ostatniej chwili, gdyż wszystkie senbony wbite w ciało Uzumakiego wystrzeliły nagle we wszystkich kierunkach i wbiły się w lustra.
- To niemożliwe... - szepnął spanikowany chłopak. - Czym ty jesteś?
          Chakra lisiego demona rozprzestrzeniała się coraz dalej, aż dotarła do luster, które zaczęły topić się z głośnym sykiem. Po krótkiej chwili po lustrach pozostały już tylko kałuże, które potwierdzały fakt, że technika Haku jeszcze przed chwilą tam była.
           Wszyscy na moście z zaskoczeniem przyglądali się chakrze, która powoli wchłonęła się z powrotem do ciała Naruto. Chłopak z licznymi poparzeniami ciała, runął nieprzytomny na ziemię. Haku chcąc to wykorzystać ruszył w jego stronę, jednak drogę zastąpił mu Kakashi i Sasuke.
- Haku! - zawołał młodzieńca, Zabuza. - Wycofujemy się.
        Chłopak natychmiast znalazł się przy swym rannym mentorze i razem zniknęli.
- Naruto! - do nieprzytomnego chłopaka podbiegła Sakura.
- Musimy zabrać go szybko do domu i tam się nim zająć. - poinstruował Kakashi.
- A co z nimi? - zapytał Sasuke.
- Na razie mamy ważniejsze zmartwienie, a oni już nie wrócą.

2 komentarze:

  1. Witam,
    walka wspaniała, pokazał woje umiejętności, włada wszystkimi żywiołami, nawet Kakashi był zaskoczony jego zdolnościami....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń